1. Rodzinka na weselu, cz. 1 - Przed ślubem


    Data: 10.12.2018, Kategorie: Rodzinka, Autor: maras13, Źródło: Fikumiku

    ... razu odnalazł dobrze płatną fuchę w jakiejś wielkiej korporacji i jedyne, o czym stale myślał, to jego projekty z pracy? Był tak zapalony do tej swojej roboty, że nie wykazywał nawet specjalnego zainteresowania swoją piękną narzeczoną, a co dopiero młodszym o 12 lat bratem… Kiedy przyjechaliśmy do Lisowa, akurat mijała 12:00, byliśmy zatem sporo przed czasem. Jednak mimo to, na parkingu przed kościołem, gdzie zaparkowaliśmy, stało już mnóstwo innych samochodów i kłębił się pokaźny tłum. Najwyraźniej nie tylko my mieliśmy złe zdanie na temat polskich dróg i inni również woleli przyjechać trochę wcześniej. Lecz tę pozostałą godzinę trzeba było jakoś zająć. Nie mając specjalnie ochoty na pakowanie się w sam środek kłębowiska krewniaków, z których wielu w ogóle nie kojarzyłem, stanąłem sobie z boku. Przez jakiś czas grzebałem trochę w komórce, po czym zacząłem wałęsać się po okolicach kościoła. A był to gigantycznej wielkości obiekt, bardzo zabytkowy, pochodzący chyba jeszcze ze średniowiecza – tak jak wiele innych kościołów z tamtych czasów swoimi rozmiarami ani trochę nie przystający do takiej małej wioski jak Lisowo. Mieścił się na dość rozległym wzgórzu, otoczonym z tyłu przez las. Ponieważ akurat zachciało mi się załatwić, oddaliłem się od ludzi zebranych na parkingu i ruszyłem między drzewa. Nie spieszyło mi się, więc odszedłem naprawdę spory kawał i dopiero wówczas odlałem się pod jednym z drzew. Załatwiwszy potrzebę, chciałem już wracać, gdy nagle usłyszałem jakieś ...
    ... odgłosy, przytłumione przez wiatr szeleszczący pośród liści, ale jednak słyszalne. Udałem się w ich kierunku. Niezidentyfikowane dźwięki doprowadziły mnie wyżej na wzgórze, za kościół – od strony, z której był tylko las, nikt zatem się tam zazwyczaj nie kręcił. W miarę, jak się przybliżałem, zacząłem rozpoznawać kobiecy głos. Gdy dostrzegłem wreszcie sylwetki dwóch osób, dosłownie opadła mi szczęka. W długiej białej sukni i równie bielutkim welonie, stojąc twarzą do muru kościoła, oparta rękami na zimnych cegłach, wypinała kształtny tyłeczek panna młoda we własnej osobie. To, kim była, z racji stroju stanowiło oczywistość już na pierwszy rzut oka. Zaraz za nią stał nieznany mi mężczyzna w garniturze i okularach przeciwsłonecznych, ze spodniami opuszczonymi poniżej kolan, pieprzący od tyłu ciocię Emilę z taką werwą i siłą, że ta aż z trudem łapała oddech, wciąż głośno pojękując. Żadne z nich nie zauważyło mojego przybycia. Wpatrzony w tę scenę jak zahipnotyzowany, postąpiłem naprzód kilka kroków i skryłem się za jednym z drzew, nie odrywając spojrzenia od intensywnie pieprzącej się parki. Myśli szalały mi w głowie, ale ignorowałem je wszystkie, zbyt skoncentrowany na tym, czemu się przyglądałem. Wysoki facet z bródką i ciemnymi okularami, który niczym niewyżyty ogier z całej siły pierdolił ciocię Emilę, z pewnością nie był panem młodym, bo z tamtym moi rodzice w tej właśnie chwili gaworzyli wesoło na parkingu. Sam nie wiem kiedy wsadziłem rękę do spodni i zacząłem sobie walić. - ...
«1234...»