1. Mandat (V)


    Data: 10.12.2018, Autor: blackjack, Źródło: Lol24

    Jednym susem znalazłam się w ramionach Wojtka. Przylgnęłam do niego z taką siłą, jakbym chciała się wtopić w jego ciało.
    
    – Twój brat wysłał eskę z adresem – szepnął mi na ucho. – Więc jednak przyjechałem. Jesteś zła?
    
    – Nie, w żadnym wypadku! Powinnam była od razu zabrać cię ze sobą.
    
    Pewnie, że nie byłam. Za to szaleńczo szczęśliwa i tak spragniona jego pocałunków, że z ledwością nad sobą panowałam. Najchętniej od razu zaciągnęłabym go w jakiś ustronny kącik ogrodu.
    
    Matko! Sama siebie nie poznawałam!
    
    Uśmiechnął się, a potem spoważniał, gdy jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Adama.
    
    – Daj spokój. Przegrałeś na własne życzenie.
    
    – Jeszcze nie przegrałem.
    
    Wojtek uspokajająco pogładził mnie po włosach, bo już zamierzałam wystartować i obić tę bezczelną gębę.
    
    – Nie daj się sprowokować – wyszeptał. Jego wargi przyjemnie łaskotały płatek mojego ucha. Nawet zbyt przyjemnie, bo natychmiast powróciły niegrzeczne myśli i szalone pomysły.
    
    Uniosłam głowę.
    
    – Nie dam. Pocałuj mnie!
    
    – Teraz?
    
    – Chociaż tak na powitanie – bezczelnie żebrałam.
    
    Więc pocałował. Bardzo delikatnie, subtelnie, ale i tak wyczułam, ile kryło się za tym ognia. I kiedy przerwał, miałam ochotę tylko na jedno.
    
    – Wracamy do ciebie – wyszeptałam.
    
    – Chciałbym – odgarnął nieposłuszny kosmyk włosów opadający na moją twarz. – Ale prosto stąd jadę do pracy.
    
    Moje rozczarowanie stało się wręcz namacalne. Ale w duchu obiecałam sobie, że nie będę się zachowywać niczym mała, ...
    ... rozkapryszona dziewczynka i żądać, by wziął wolne.
    
    – Szkoda.
    
    – Wiem. Za to cały jutrzejszy dzień mogę poświęcić dla ciebie.
    
    – To dobrze – rozejrzałam się, szukając wzrokiem Adama. Dopiero teraz sobie o nim przypomniałam. – Mój ojciec głupio upiera się przy ślubie, bo Adam miał zostać jego następcą. Ale nie martw się, kilka dni i mu przejdzie.
    
    – Twój brat mówił, że jest jeszcze jeden problem?
    
    – No właśnie – zafrasowałam się, wodząc opuszkiem palca po jego ustach. – Trudno, będzie się musiał z tym pogodzić.
    
    Wojtek nagle spoważniał. Spojrzał na dom, majaczący w oddali, na mnie i ciężko westchnął.
    
    – Powinniśmy dać sobie więcej czasu – powiedział cicho. Zanim zdążyłam zareagować z oburzeniem, pochylił się i wyszeptał:
    
    – Tylko ja nie potrafiłem się dłużej opierać.
    
    – To dobrze – odparłam z zadowoleniem. – Trochę dziwnie bym się czuła, żebrząc o jeden numerek. Zazwyczaj bywało odwrotnie.
    
    Zaczął się śmiać.
    
    – Chodź słoneczko, odprowadzisz mnie, bo i tak już jestem spóźniony. Proszę, to klucze do mojego mieszkania. Drugi komplet, więc nie musisz mi oddawać.
    
    Adam obdarowywał mnie biżuterią, której nie cierpiałam. Zabierał na romantyczne wycieczki, kolacje, kupował przynajmniej jeden prezent niespodziankę na miesiąc.
    
    Ale nic nigdy nie ucieszyło mnie tak bardzo, jak ten niepozorny pęk żelastwa. Wraz z nim dostałam nadzieję na szczęście.
    
    Tym razem to ja pocałowałam Wojtka. Zachłannie, pazernie, jakbym go chciała zagryź, a nie obdarować pieszczotą. Jednak ...
«1234...»