1. Złudzenia


    Data: 18.12.2018, Autor: batavia, Źródło: Lol24

    ... wyświetla zdjęcie. Wspomnienie czegoś ulotnego, chwil cudzej radości. Ogród botaniczny, Frankfurt. Ławeczka otulona bluszczem. On z nią objęci, przytuleni, zatopieni w pocałunku.
    
    Po co? – zastanawiam się. Minęły już… Coś nie pozwala zapomnieć, przyciąga. Ukryty folder… „Zdrada”… Ciągle go trzymam. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby zajrzeć… Nadal nie mogę się pogodzić… To tkwi tak głęboko, tyle wspólnych dobrych chwil. Zdjęcia zdzierają zasłonę kłamstw.
    
    W zgranych sms-ach ciągłe wyznanie: ”ich liebe dich mein engel”¹. Na początku sama pokazywała ze śmiechem, by z czasem zacząć ukrywać. Najpierw mnie facet śmieszył, bagatelizowałem jego zauroczenie, a potem wkurwiał. Jej kpiny z adoracji uspokajały, uległem złudzeniu… Jeszcze uciekałem od oczywistej myśli. Potem gotów byłem jechać i sukinsyna… A może wcale nie… Dzisiaj już nie wiem tak naprawdę. Uspokajała, zapewniała, że nic dla niej nie znaczy. Wierzyłem, bo chciałem wierzyć. Wyjeżdżała. Zostawaliśmy sami we dwoje, mała i ja. Chyba wtedy, dopiero wtedy poznałem prawdziwy smak ojcostwa. Zrozumiałem, jak ważne jest nie zawieść zaufania tej małej istoty.
    
    Spojrzenie ucieka od roześmianych twarzy. Bezmyślnie wpatruję się w ścianę. Kuchnię rozjaśnia samotny płomień świecy, skwierczy i chybocze, cienie drgają wokoło. Ułuda życia w pustym mieszkaniu. Ostatni ślad jesieni stoi na półce – słój pełen poskręcanych suszonych grzybów. Przywodzi na myśl gęsty, zasypany liśćmi i igliwiem las, przesiąknięty ciężkim aromatem żywicy. ...
    ... Nad nim obraz: przewrócony cynowy dzbanuszek z dzióbkiem, który zapadł się do połowy w ziarnach brązowej kawy. Obok zegar nieśpiesznie mruga parą kropek na wyświetlaczu. Kolorowy kalendarz z przekreślonymi datami grzęźnie w półmroku. U dołu kartki ostatni dzień miesiąca; nie zacienia go jeszcze gruba kreska flamastra. Jedyna miara upływających pustych, bezsensownych dni. Pozwala zrozumieć własną klęskę. Zaciągam się dymem. Niedopałek ląduje w popielniczce.
    
    Wracam wzrokiem do zdjęć. To było zrobione w dniu moich urodzin. Bar, siedzą we trójkę: dziewczyny trzymają w dłoniach napoczęte piwo, on robi zdjęcie. Roześmiane twarze. Jego dłoń w kadrze wsunięta między jej uda. Obłudny sms przyszedł wtedy późno w nocy: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie. Tęsknię.” Skończyła się pieprzyć i przypomniała sobie o mnie? – zastanawiam się. Na nowo rośnie we mnie gorycz i złość. Wyobrażam sobie, jak leżeli w łóżku, zziajani, spoceni, a ona wysłała wiadomość. Śmieli się obydwoje – niech głupek się cieszy. A może wklepała tekst po kryjomu w łazience. Robiła tak przecież, pisząc do niego.
    
    Te wyjazdy, żeby dorobić; żarliwe tłumaczenia, uzasadnienia – wszystko staje mi dzisiaj przed oczami. Czuję… niesmak… tyle obłudy.
    
    Wstaję od stołu, przechodzę do pokoju i wyciągam po ciemku z barku butelkę. Wracam na miejsce. Kieliszek przeznaczony do szampana wypełnia krwista struga czerwonego martini. Wzburzony płyn nie ma czasu się ustać. Pospiesznie, jednym haustem wypijam wszystko. ...
«1234...»