Impreza na plaży cz. 11
Data: 12.01.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: LukaszLuke, Źródło: Fikumiku
... nieznanego mi adresu. „Jak tam Święta z Michałkiem? Dobrze się bawicie? Już niedługo, hahaha... Wesołych!” Zaczyna się. Kilka dni spokoju, odpoczynku od tego wszystkiego, może nawet częściowego zapomnienia. Kurwa! Myślałem czy pokazywać wiadomość Michałowi, nie chciałem go denerwować, ale musiałem, musimy być wobec siebie szczerzy. Michał po przeczytaniu, posmutniał i jednocześnie był zły. -Nam chyba nie jest dane, być razem. On nam zatruwa życie! Kiedy to się skończy!? - powiedział Michał. -Ale my będziemy razem! Choćby nie wiem co! Musimy to przetrwać i nie dać się tej gnidzie. Wieczorem, tata Michała odwiózł nas na dworzec kolejowy, pożegnaliśmy się, wsiedliśmy do pociągu i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Po długiej podróży, dotarliśmy do mieszkania, opróżniłem skrzynkę na listy, kilka reklam, rachunek i koperta bez nadawcy, znaczka, tylko adresat „Kacperek i Michałek”. Już wiedziałem od kogo to. Szybko weszliśmy, rzuciliśmy bagaże na podłogę i natychmiast otworzyłem kopertę. „Witajcie gołąbeczki! Mam nadzieję, że Święta się udały, a biorąc pod uwagę, że następne spędzicie osobno, powinno tak być. Zrobię wszystko, żeby was pogrążyć, zniszczyć! Nastąpi to w najmniej oczekiwanym momencie, ale będziecie cierpieć. Oczywiście nie fizycznie, a psychicznie. Miłego dnia!” Podpisu nie było, ale nie był on nam potrzebny, doskonale wiedzieliśmy, kto jest autorem. Chwilę później zadzwoniła Marta. -No co tam? - powiedziała jak zawsze wesoło. -Miło, że w końcu się odzywasz. ...
... -odpowiedziałem z przekąsem, bo nie odzywała się kilka dni. -Oj tam, już się tak nie obrażaj. Miałam zamęt Świąteczny w domu i nie wiedziałam jak się nazywam. A jak wam minął pobyt? -Bardzo miło. Najlepsze Święta od kilku lat. -No to się bardzo cieszę. Musimy się spotkać to mi wszystko opowiecie. Nie mówiłem jej o mailu, ani kopercie, bo i po co? Nic to nie zmieni, a dziewczyna nie musi się martwić, wystarczy, że my się martwimy. Zmęczeni podróżą i „atrakcjami poranka” położyliśmy się spać. Kilka godzin snu, obudziłem się około trzynastej i za cholerę już nie mogłem zasnąć, myślałem w kółko o tej kopercie. Michał spał i niech śpi, włączyłem maca, przeczytałem kilka artykułów o stręczycielstwie, bo to co robi Adrian, ewentualnie Adrian ze swoją świtą, jest niczym innym jak stręczycielstwem. Myślałem czy nie pójść z tą kopertą na policję, pokazać email i dotrą do nadawcy przez adres IP, chyba że, korzystał z komputera w kafejce internetowej. Trzeba będzie coś postanowić i nie pozwolić, żeby Adrian znowu coś nawywijał w naszym życiu. Swoją drogą komputer jest jak grzejnik. Unikając oparzeń zamknąłem go i odłożyłem na półkę. Cały dzień spędziliśmy w łóżku, dyskutując o całej sytuacji. W zasadzie, nie doszliśmy do jakiegoś wniosku i nie podjęliśmy, żadnej konkretnej decyzji. Może najlepiej nic nie robić, a sytuacja sama się uspokoi? Nadzieja zawsze jest, a jak wiadomo ona umiera ostatnia i jest matką głupich. Następnego dnia, czekało mnie dziesięć godzin w pracy i cztery loty. Pożegnałem ...