-
Maturzystka - 5.
Data: 12.05.2018, Kategorie: Nastolatki Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
Część 5. Rozmawiałam z Roksaną. Tak! Moja koleżanka z prowincji odezwała się do mnie! Zresztą, jako jedyna. Trochę byłam zaskoczona, ale czas i odległość wszystko weryfikują. Koniec końców umówiłyśmy się. Już nie pamiętam kto, ona czy ja, zaproponował przyjazd od Warszawy? W każdym razie naprawdę ucieszyłam się. Pogadam z koleżanką, powspominamy, nasłucham się plotek. Brakowało mi tamtej szkoły. Zdecydowanie bardziej odpowiadał mi klimat naszego miasteczka. Zresztą, nigdy nie przyznałam się rodzicom do tęsknoty za tamtą szkołą, koleżankami i starym mieszkaniem. Za jakiś czas rodzice mieli jechać w odwiedziny do rodziny mamy, a to był kawałek do przejechania. Stanowczo odmówiłam. Zwyczajnie nie miałam ochoty i generalnie nie lubiłam jeździć. Ani samochodem, a tym bardziej brudnym i smrodliwym PKP. Zaproponowałam, żeby właśnie wtedy przyjechała. Ucieszyła się. I to chyba bardzo! Ożywiła się, kiedy zastanawiałyśmy się nad terminem. To już był konkret, a nie zdawkowe zaproszenie. Obiecałam podać termin spotkania od razu, jak tylko rodzice zdecydują się, kiedy pojadą. Mogła nocować u nas. Twierdziła, że jej mama zgodziła się. – Co za sunia! – pomyślałam. – Czyli już wcześniej nastawiła się na odwiedziny. Fajnie! Obie byłyśmy podekscytowane. – Pokażesz mi trochę nocnego życia stolicy, co? – zaśmiała się Roksana. – Jasne! – odpowiedziałam równie swobodnym tonem. – Jasne, ja i nocne życie Wawy – tego już nie słyszała. Trochę zasępiona, pokręciłam ...
... głową. Dzwoniłam do innych koleżanek z poprzedniej szkoły, ale jakoś nie witały mnie z przesadnym entuzjazmem. Zawsze niby ucieszone, miło nam się rozmawiało, ale żadna nie oddzwaniała. To ja prowadziłam każdą taką rozmowę. Skoro zadzwoniłam, to gadałam. I tak powoli urywał się nasz kontakt. * – Grażyna! – Co, „Sarenko”? – grubaśnica chyba lubiła, kiedy ją tak nazywałam. A nie byłam złośliwa. Ot, urocze pseudo otyłej koleżanki, którą nawet lubiłam. Za jej „Szefową” nie przepadałam. Tolerowałam, bo musiałam. – Ewa zaprasza na imprezę u siebie w domu – podchodząc, zakomunikowała Wanda. Podała mi adres i godzinę. – W tę sobotę. Miałam ci powiedzieć, żebyś nie bała się. Żadna dziewczyna nie rozbierze ciebie – uśmiechnęła się lekceważąco. – Pamiętaj! To jest wyróżnienie za akcję z tymi dwoma łosiami – odwróciła się i ruszyła. – A! Jeszcze jedno! – wróciła po dwóch krokach. – Ewa obiecuje, że zobaczysz kilka ciekawych rzeczy. – Jakich? – Skąd mam wiedzieć? U Ewy zawsze jest fajnie – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, rozbawiona moją dociekliwością. Chyba wyczuła, że moja ciekawość jest spowodowana jedynie strachem przed konsekwencjami obecności na takiej imprezie. – Tyle miałam przekazać. Jeżeli nie przyjdziesz, to dopiero pożałujesz! – Jasne, przyjdę – odrzekłam bez entuzjazmu. Byłam zmęczona tymi gierkami. Nachyliła się do mnie i wyznała konfidencjonalnie: – Wiesz, zawsze jest jakiś striptiz albo erotyczny pokazik. Warto obejrzeć – uniosła brwi i pokiwała głową. ...