-
Zapach
Data: 09.02.2019, Autor: AlexAthame, Źródło: Lol24
... receptury z jarzynami. W czasie dzisiejszego obiadu nie zabrakło dobrego czerwonego wina z naszej winnicy. Moje myśli uciekły do niej. Czyżby pragnienie mojej matki miało się spełnić? — Czy zamierzasz jechać po obiedzie do miasta, synu? — Jeżeli nie masz nic przeciw, matko. — Masz 35 lat, nie jesteś już dzieckiem. Nie musisz czekać na moją zgodę, kochanie. — Dziękuję, donna Rosa — odrzekłem. Uśmiechnęła się nieznacznie. Wstałem od stołu. Złożyłem pocałunek na jej wciąż jędrnym policzku i zebrałem talerze i sztućce. — Dominika by to zrobiła... — Ma i tak sporo pracy. Posłała mi pytające spojrzenie. Moje oczy odpowiedziały za moje usta. Lubiłem Dominikę, ale nie ona zamieszkała w moim sercu. Wszedłem do kuchni. — Ależ, senior Luigi, to moja praca! Postawiłem zastawe obok zlewu. Uśmiechnąłem się i delikatnie pocałowałem zaskoczoną dziewczynę w policzek. — Było doskonałe. Zamrugała długimi rzęsami i jej jasno brązowy policzek okrył rumieniec. — Dziekuję, senior Luigi. Uśmiechnąłem się krótko. Ile jej czasu zajęło aby przestała tytułować mnie senior Maletto. — Pozdrów Marco, bierzecie ślub w przyszłym roku na wiosnę? Znowu oblała się różą. — Sądzę, że nie zmieni zdania. — Gdyby to zrobił, znajdę go i porachuję mu kości. Spojrzała na mnie lekko wystraszona. — Och nie. Marko to uczciwy człowiek. — Czym wolicie jechać, bentleyem czy moim ferrari? — Och, senior Luigi! Podbiegła i pocałowała mnie w ...
... policzek. — Co by Marko powiedział gdyby nas zobaczył? Spłonęła cała i wzrok utkwiła w marmurowej podłodze. — Przepraszam — wyszeptała. — Dominiko, jesteś urocza. Nigdy nie przepraszaj za odruch serca. Spojrzała na mnie odważnie. — Jesteś dobrym człowiekiem, Luigi. Modlę się byś dostał księżniczkę. To chyba pierwszy raz jej się przydarzyło, że odezwała się do mnie po imieniu. Musiałem szybko powstrzymać ją od nowych przeprosin. — Tak trzymaj. Po prostu Luigi. Od dzisiaj, dobrze? Muszę lecieć. Dobrego wieczoru. Wpadłem do łazienki. Przepłukałem usta i prawie zbiegłem na dół. Moja Madena dumnie lśniła w lipcowym słońcu. Metaliczny kolor dojrzałej wiśni pięknie kontrastował z soczystą zielenią winnicy i błękitem morza, które widać było prawie na horyzoncie. Zapaliłem silnik lecz zanim wrzuciłem jedynkę ogarnęły mnie nostalgiczne wspomnienia. Zobaczyłem ją pierwszy raz, prawie trzy miesiące temu. Właśnie skończyłem pracę w biurze z jednej z naszych fabryk. Szedłem w kierunku samochodu. Ile mogła mieć lat? Dwadzieścia, dwadzieścia dwa? Maj zaczął się ciepło, lecz nie upalnie, przecież. Jechała na niebieskim rowerze. Na kierownicy umieszczono wiklinowy kosz, w którym spoczywała torba. Miała na sobie jasną, prawie białą sukienkę. Ruch powietrza łagodnie unosił poły ubioru i odsłaniał kolana. Czarne włosy falowały. Uśmiech królował na jej cudnym licu. Dostrzegłem wąską kibić i strzeliste, chociaż niezbyt duże piersi. Ten obraz pozostał gdzieś w zakamarkach ...