Noce
Data: 15.02.2019,
Autor: likeadream, Źródło: Lol24
Po ostatnich wydarzeniach z mojego słownika zniknęło zaufanie, radość, o miłości nie wspominając. Został tylko pasek czarnej skóry nabitej ćwiekami na drobnym nadgarstku. Nie noszę go z sentymentu. Jest dla mnie symbolem. Symbolem tego jaka jestem, symbolem siły i słabości. Dominacji i uległości. Wolności. Symbolem krzywdy jaką mi zadano i tego, że po raz kolejny udało mi się podnieść z mentalnych kolan.
Jednak serce nie chce zapomnieć i wciąż wieczorami upomina się o dźwięk smsa, pukanie do drzwi, dźwięk pasa wysuwanego ze spodni. Tylko głośna muzyka jest w stanie zagłuszyć tą pamięć. Tylko przygaszone światła, zapach wielu, bardzo wielu spoconych ciał, mieszaniny perfum, ciała falujące w ściśle określonym, ale jednocześnie zmysłowym ruchu.
Kizomba.
Bachata.
Salsa.
Cubana.
Życie... Tam tkwi prawdziwe życie. Prawdziwe emocje. Bez zbędnej nagości. Epatowania seksualnością, która i tak wylewa się z każdego spojrzenia, z każdego płynnego ruchu biodrami. Kiedy sam taniec nakazuje ułożenia ciała w odpowiedni sposób... każdy ruch ponadto ma znaczenie. Dotknięcie kciukiem karku partnera zamiast ułożenia dłoni zwiewnie i dystyngowanie poniżej linii kołnierzyka.
Dreszcz.
Delikatny ruch paznokci po przedramieniu partnerki.
Dreszcz.
Zaciśnięcie dłoni na karku kobiety jest już niemal gwałtem...
Taniec. Dominacja i uległość. Pierwotny podział.
Zakochałam się. W nich wszystkich. Kobietach i mężczyznach z szerokim uśmiechem na ustach i ciałami ...
... idealnymi, nieidealnymi, krągłymi, szczupłymi. Pełnymi delikatności i twardości. W koszulach mokrych od potu i lśniącej skórze. W zrozumieniu, akceptacji błędów i wyrozumiałości. W otwartości. Tam nie ma samotności. Kiedy zamykasz oczy opierając brodę na ramieniu partnera, jest tylko TO. Porozumienie ciał i umysłów.
Tego wieczoru mój stolik stał pusty niemal cały czas. Dwie godziny spędzone na dusznym parkiecie. Sukienka przyklejona do ciała niczym druga skóra. Czas zaczerpnąć powietrza. Na zewnątrz zabytkowe balkony mające niemal duszę. Przyćmione światło nienachalnie rozmieszczonych lampionów. W oddali przystań. Łodzie, jachty, i światło księżyca lśniące w gładkiej tafli. Jak dobrze oprzeć się ciężarem ciała o chłodną, szorstką balustradę i pozwolić sobie zdjąć trochę ciężaru ze zmęczonych stóp. Zamknąć oczy i wdychać wieczorne, rześkie powietrze.
Kroki za moimi plecami nawet mnie specjalnie nie zdziwiły. Szczerze mówiąc, nie wzbudziły żadnych emocji. Zdziwienie pojawiło się dopiero, kiedy poczułam dotyk marynarki zarzuconej na wilgotne plecy. On sam, w śnieżnobiałej koszuli bez słowa oparł się obok i wzrokiem szukał punktu, w który wbiły się moje nieruchome oczy.
-Powinnaś bardziej dbać o siebie. Przeziębisz się.
-A Ty jesteś szczerze zatroskany moją nieznaną Ci osobą...? - Zapytałam z kpiącym uśmieszkiem.
-Mylisz się. Poznałem Cię … myślę, że dość dobrze.
-Nie krępuj się, kontynuuj, chętnie się dowiem jak bardzo mnie znasz, choć poznawałeś mnie chyba jakąś drogą ...