1. Topielica


    Data: 20.03.2024, Autor: darjim, Źródło: Lol24

    ... rozkoszy. To było to, co lubiłem najbardziej.
    
    Dziewczyna znad jeziora nie zadowoliła się tylko tym. Wkrótce podniosła się. Zdjęła do kostek moje spodnie oraz slipy, a następnie usiadła na mnie wprowadzając mojego członka do swojej szparki. Wow! Ale to było niesamowite?! Mój penis cały zmieścił się w jej ciepłym i wilgotnym środku. Wszedł, jak w przysłowiowe masło. Była tam dość ciasna. Ścianki pochwy dokładnie otulały mojego nabrzmiałego członka. Ujeżdżała mnie dostojnie w umiarkowanym tempie. Nie galopowała na ślepo przed siebie. Był to raczej kłus, gdyby używać terminologii jeździeckiej. Wszystko działo się powoli i niespiesznie. Z gracją i dostojeństwem. Zupełnie, jak gdyby był to mistyczny rytuał, którego trzeba doświadczać z całą świadomością jego magii i niezwykłości. Dla mnie w każdym razie było to wielkie przeżycie. Zawsze tak wyobrażałem sobie miłosne zbliżenie, chociaż o miłości trudno było w tym przypadku mówić. Żadnego wielkiego uczucia nie można było powiązać z aktem naszej kopulacji. Był to po prostu zwykły stosunek płciowy. No, może nie taki zwykły, ale jednak…
    
    W każdym razie czułem się, jak w niebie. Było mi niewyobrażalnie dobrze i wspaniale, jak rzadko kiedy wcześniej. Chyba, że tak mi się tylko w tej chwili wydawało. Sam już nie wiem. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Nie myślałem zresztą o niczym konkretnym. Nie byłem w stanie myśleć. Liczyło się tylko to, jak bardzo było mi dobrze. Jeżeli tak ma wyglądać śmierć, to nie miałem się czego bać. Oddałem ...
    ... się cały kosztowaniu tej chwili. Była jedyna i niepowtarzalna. Drugiego razu chyba nie będzie…
    
    Jest takie powiedzenie: Miłość i śmierć mają jedną wspólną cechę. Żadna nie zna dnia ani godziny. W moim przypadku było to dużo bardziej skomplikowane. Miłość i śmierć w tym samym czasie? Wszystko było możliwe.
    
    Dopiero teraz przyspieszyliśmy. Nasze ruchy stały się nieco gwałtowniejsze.
    
    Zbliżaliśmy się do końca. Ja na pewno. Czułem, że dochodzę. Za chwilę wytrysnąłem gorącym strumieniem spermy prosto w równie gorące wnętrze nieznajomej dziewczyny znad jeziora. Poczułem się błogo. Napięcie powoli ze mnie schodziło. Rozluźniały się moje mięśnie. Ja też się całkowicie rozluźniłem. Moje ciało jakby opadło na gęstą i zieloną trawę. Leżałem bez ruchu, jakby wyładowała mi się bateria. Nie miałem kompletnie na nic siły. Czułem się zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. Rozkoszne zmęczenie, to jest to! Przed oczami miałem nieprzebraną mgłę. Kompletnie nic nie widziałem. Czułem, że odpływam. Oddalałem się gdzieś, nawet nie wiem gdzie. Czułem jednak niesamowity spokój, błogość, rozluźnienie. Nic nie było ważne. Nic się nie liczyło. Jakby dookoła mnie było jedno wielkie nic. Nic, a może jednak wszystko. Nie zastanawiałem się jednak nad tym. To było nieważne.
    
    Niesamowity i wszechogarniający orgazm zarówno ciała, jak i duszy. Byłem spełniony w stu procentach. Doszedłem tam, gdzie niewielu i nie zawsze dochodzi. Do samego końca. Do samej mety. Byłem w niebie, bo chyba właśnie tak musi wyglądać ...