1. Sek(s)rety Pandory (część 3)


    Data: 13.04.2024, Autor: Adelante, Źródło: Lol24

    ***Pandora, gdzieś na archipelagu wysp*** W pierwszych promieniach słońca, stąpała po jeszcze chłodnym piasku. Idąc wzdłuż brzegu porośniętej bujną zielenią wyspy, dotarła do wąskiego przesmyku, który łączył się z lądem. Wyciągnęła nóż dla bezpieczeństwa, gdyż Neytiri już dwa razy spotkała Palulukana na swej drodze, jak też Lenay'ga. Ostatnie ze stworzeń potrafiło wystrzeliwać swoją czerwoną głowę, niczym samonaprowadzający pocisk. Trafiając w ofiarę, wpuszczało w nią swój jad, który powodował paraliż. Dlatego z wielką ostrożnością, poruszała się między gęstą roślinnością. Prócz odgłosów Riti, małych ptaków przypominających kolorowe nietoperze, niczego niepokojącego nie słyszała.
    
    Dotarła do jej ulubionego miejsca z kaskadami wodospadów i rozłożystymi drzewami, przypominającymi ogromny wachlarz. Ich podstawa była niebieska, a gałęzie płynnie przechodziły w żółty, pomarańczowy i czerwony kolor. Ich liście miały zielono–purpurowy odcień. Jeszcze raz się rozejrzała, napięta i gotowa do ucieczki. W końcu mogła się odprężyć, słysząc tylko szum spływającej wody i spokojne brzęczenie owadów na purpurowo–pomarańczowych kwiatach.
    
    Wzięła łyk krystalicznie czystej i orzeźwiającej wody, spływającej z pobliskich skał. Uwielbiała być sama w takich miejscach, bo nikt jej wtedy nie przeszkadzał, chłonąć piękno otaczającej ją przyrody. Chciała wziąć kąpiel przed podróżą, a mały wodospad wraz niezbyt głębokim rozlewiskiem, wydawał się idealnym miejscem do odświeżenia. Ponownie się ...
    ... rozejrzała i nikogo, ani też niczego niepokojącego nie zauważyła. Zdjęła naszyjnik, a następnie przepaskę wraz z nożem. Odłożyła je na jedną z pobliskich skał. Poczuła delikatny powiew ciepłego powietrza, łaskoczący jej nagą skórę. Nie przeszkadzała jej chłodna woda. Przez kontakt nią, czuła się jednością z otaczającym światem.
    
    Podeszła pod sam wodospad i pozwoliła, żeby zmył z niej nagromadzony pot i brud. Palcami przeczesywała swoje włosy, usuwając z nich drobny mech. Chwilę później dostrzegła samicę Yerika wraz z młodymi, która zaspokaja swoje pragnienie. Patrzyły na nią, ale wcale nie uciekały, a to były przecież bardzo płochliwe zwierzęta. Postanowiła do nich podejść, będąc bacznie obserwowana przez samicę. Wydała ona z siebie cichy bek, skierowany do swych młodych. Kiri zrozumiała mowę matki źrebiąt i ucieszył ją fakt, że nie jest traktowana jako zagrożenie.
    
    – Mawey (Spokojnie), nic wam nie zrobię – powiedziała łagodnym tonem.
    
    Jedno z młodych zbliżyło się do niej i powąchało jej nogę. Wyciągnęła dłoń do młodego Yerika i pierwszy raz w życiu, mogła go pogłaskać. Obok drugi młody, też się zbliżył i do niego również wyciągnęła rękę. Po chwili dołączyła też samica i ku jej zaskoczeniu, zaczęła lizać jej twarz. Zamknęła oczy i zaczęła cicho chichotać, czując delikatny różowy język zwierzęcia na swej skórze. Lizała ją po ramieniu, a następnie zeszła do prawej piersi. Wciągnęła brzuch, gdy poczuła łaskotanie w pępku. Parsknęła śmiechem i odepchnęła pysk zwierzęcia w dół. ...
«1234...8»