-
Sek(s)rety Pandory (część 3)
Data: 13.04.2024, Autor: Adelante, Źródło: Lol24
... wypuściło wiele liści. Otworzyła usta i zaniemówiła. – To nie możliwe! – powiedziała do siebie. Chcąc się upewnić, że nie ma zwidów, powtórzyła to samą czynność. Drzewko ponownie zwiększyło swoją wysokość oraz obwód, a zaskoczona Kiri, aż wstała z kolan. Sięgało jej teraz do klatki piersiowej i w tym momencie przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Obie dłonie wzniosła do góry, a drzewko w parę chwili, wzrosło do wysokości kilkudziesięciu metrów. Jednocześnie korona drzewa, stała się obficie obrośnięta w gałęzie i liście. Wtedy też, dotarło do niej, że faktycznie Eywa obdarzyła ją swoją mocą. Mogła teraz sterować roślinami oraz zwierzętami, a przy tym rozumiała ich mowę. Stając się boginią lasu, uśmiechnęła się na samą myśl, jak teraz będzie mogła to wykorzystać. Postanowiła dać nauczkę tym, którzy nie potrafią szanować przyrody. Wiele razy widziała wyrywanie drzew i strzelanie do bezbronnych zwierząt, gdziekolwiek ludzie z Ziemi się pojawiali. Nie mogąc nic z tym zrobić, mogła się tylko bezczynnie przypatrywać, gdyż maszyny były pilnowane przez ciężko uzbrojonych żołnierzy. Na pewno kara będzie surowa i nieunikniona. Wróciła do obozowiska i zdecydowała nie mówić nic o posiadanej przez siebie mocy. Nie wiedziała, jak jej przybrani rodzice, mogliby na to zareagować. Idąc wzdłuż plaży, będąc blisko jaskini, spotkała na swej drodze święte nasiono. Niczym mała meduza w wodzie, unosiło się podobnie w powietrzu. Wyciągnęła swoją otwartą dłoń i pozwoliła istocie, spocząć ...
... w niej. – Dziękuję – mówiąc to, lekko dmuchnęła w kierunku nasiona, które uniosło się i odpłynęło w kierunku lasu. – Za co dziękujesz? – zapytał Jake, który zaskoczył ją swym nagłym się pojawieniem, trzymając w dłoniach walizki z napisem AVATAR. – Dziękuję Eywe za wszystko – odpowiedziała, nie mogąc przestać się uśmiechać. – A skąd ten dobry humor? – zapytał, po czym gwizdnął po swego Ikrana. – A, bo wiesz sempul (tato) – podeszła i zawiesiła ręce na jego szyi. – Cieszę się, że znowu zobaczę swych przyjaciół. – Kiri! – stanowczy głos Neytiri, sprawił, że puściła szyję swego przybranego ojca. – Miałaś mi pomóc! Kiri wyjrzała zza ramienia Jake'a i zobaczyła swoją przybraną matkę z rękami na biodrach. Stała przed wejściem do jaskini z zaciśniętą szczęką i zmrużonymi oczami. W ogóle zapomniała o umyciu kilku najczęściej używanych naczyń i ich spakowaniu do sakwy jej Ikrana. – Przepraszam, już idę – spuściła wzrok i głowę. Naprawdę nie chciała drażnić Neytiri, zwłaszcza że obiecała jej szybki powrót przed planowaną podróżą. Nawet Tuktirey miała więcej rozumu, będąc już wcześniej spakowana, stała obok matki i oglądała z zaciekawieniem, zaistniało sytuację. Kiri wzięła kilka wiszących siatek przed jaskinią i weszła do środka. Ogień już dogasał, widząc kilka świecach węglików. Panujący półmrok, nieco rozświetliła przenośną ledową lampą z logiem RDA. Była to jedna z niewielu przydatnych rzeczy, które zabrał Jake. Bez większego zaangażowania, wzięła się ...