-
Sek(s)rety Pandory (część 3)
Data: 13.04.2024, Autor: Adelante, Źródło: Lol24
... do zbierania drewnianych kubków i ciemnobrązowych pojemników z wydrążonych twardych nasion, przypominające duże arbuzy z wieczkiem. Kiedy napełniła siatki, ledwo zdołała zarzucić je na plecy, bo pojemniki były pełne wody. Wyszła z trudem i rzuciła je na piasek. – To jest za ciężkie! – krzyżując ramiona, wskazała na torby. – To kara za to, że musiałam na ciebie czekać, zamiast mi pomóc przygotować jedzenie przed podróżą – odpowiedziała jej Neytiri, wiążąc do swego Ikrana, sakwy z drobnymi rzeczami. – Dziś nie będziemy się zatrzymywać na posiłek. Kiri westchnęła i przewróciła oczami. Naprawdę mogła dziś zostać i jej pomóc, zwłaszcza że jeszcze nic nie jadła. Dobrze, że chociaż nie musiała tego wszystkiego dźwigać na swoim Ikranie. Jake westchnął i wziął dwa największe pojemniki. Jeden z nich podał Neytiri, która niechętnie od niego wzięła. – Kobiety – Jake pokręcił głową. Najwięcej sympatii do dziecka Grace, miał sam Jake. Wiele razy zwierzała mu się z trudnych spraw. Jak choćby o spotkaniu matki przy niektórych łączeniach z Utral Aymokriya, czyli Drzewami Głosów. Niektóre z rozmów dotyczyły intymnych odczuć, kiedy podczas kąpieli, dotykała pewnych stref ciała. Była ona z całą pewnością trudniejszym dzieckiem w wychowaniu niż jego własne potomstwo z Neytiri. Kiedy już spakowali resztę drobnych rzeczy, cała czwórka wzbiła się w powietrze na swych podniebnych wierzchowcach. Tuk chciała lecieć z Kiri, ale Neytiri stanowczo odmówiła. Nie, że nie ufała starszej ...
... nastolatce, ale zwyczajnie wolała mieć swoją jedyną i najmłodszą córkę ze sobą. Wybrzeże zdawało się ciągnąć, aż po horyzont. Lot trwał wiele godzin w palącym słońcu i bryzie znad morza. Mieli pod sobą kilometry białego piasku, jak też skalistego wybrzeża, aż po lasy namorzynowe. Była ledwie połowa drogi za nimi, a już pośladki zaczęły to odczuwać. Zresztą ich zwierzęta, również odczuwały zmęczenie. Musieli zrobić przerwę, także na czynności fizjologiczne. Nagle na horyzoncie, pojawił się duży pływający statek badawczy RDA. Nie zmierzał w ich kierunku, ale woleli nie ryzykować. Jak najprędzej wzbili się w powietrze i oddalili w kierunku lasu. Jake chciał w ten sposób ich zmylić, gdyby byli śledzeni. Resztę drogi spędzili na oglądaniu się przez ramię, wypatrując wrogie jednostki. ***Klan Metkayina*** Lecieli nisko nad spienionymi falami, które z potężną siłą rozbryzgiwały się na magmowym falochronie. Była to naturalna ochrona brzegu plaży przed niszczycielskim działaniem morza. Na tej zaporze, było mnóstwo zagłębień z krystalicznie błękitną wodą, gdzie żyły małże i inne skorupiaki. Bardzo szybko zostali dostrzeżeni przez mieszkańców nadmorskiej wioski, którzy zbierali tam owoce morza. Szybko dotarł do nich dźwięk dęcia w pustą muszlę. Oznajmiło to wszystkim, zjawienie się przybyszów. Oblecieli wokół ludności zbierającej się na plaży, zanim wylądowali na niewielkim półwyspie z piasku. Tłum wokół nich z każdą chwilą rósł, a względem poprzedniego spotkania, mieszkańcy ...