1. Sek(s)rety Pandory (część 3)


    Data: 13.04.2024, Autor: Adelante, Źródło: Lol24

    ... byli znacznie przyjaźniej nastawieni. Rozstąpili się dopiero wtedy, gdy potężnie zbudowany wódź plemienia z trzymaną włócznią w prawej dłoni, wyszedł im na spotkanie.
    
    Wtedy też Jake, usłyszał z oddali, dawno niesłyszany głos Lo'aka, który zatrzymał się na linii tłumu. Jego ojciec właśnie złapał się prawą ręką za łokieć z Tonowari, który zrobił to samo, wymieniając w ten sposób gest pozdrowienia. Dopiero, jak wódź porozumiewawczo skinął w kierunku syna Jake'a, ten szybko podbiegł i uściskał się ze swym ojcem.
    
    – Mam nadzieję, że nie narobiłeś sobie, ani mi kłopotów? – zapytał jego ojciec.
    
    – Nie, przynajmniej tak mi się wydaje – Lo'ak podrapał się po głowie. – Postarajcie się jednak być mili dla Ronal.
    
    – Co mam przez to rozumieć? – nagle wiele różnych myśli pojawiło mu się w głowie, na czele z przypadkową ciążą.
    
    Wtedy Jake spojrzał w ponownie rozstępujący się tłum, gdy dostrzegł idącą w jego kierunku córkę wodza. Coś jednak było z nią nie tak, bo idąc, trzymała prawą dłoń na brzuchu. Dopiero jak Lo'ak stanął obok niej i objął wokół tali, dostrzegł wypukłość na jej smukłym ciele. Małe dotąd piersi, nieco urosły i zyskały lepszy zarys. Skromny pleciony naszyjnik, zaczął już nie wystarczać.
    
    – Witaj Toruk Makto – powiedziała oficjalnym tonem, kłaniając głowę w pozdrowieniu.
    
    – Czy ty jesteś... – ostatnie słowo nie chciało mu przejść przez gardło, zwłaszcza dostrzegając zbliżającą się Ronal.
    
    – Tak, a Lo'ak jest ojcem, jeśli o to pytasz – spojrzała na swego ...
    ... partnera.
    
    Jake'a nagle ogarnęła panika, spoglądając niewygodnie w kierunku potężnego wodza oraz samej Ronal. Wyraz jej twarzy, sugerowało dużą dezaprobatę. Stojąca obok Neytiri sięgała powoli po nóż, jakby spodziewając się walki. Tłum instynktownie wyczuwając napięcie, zaczął się cofać. Nawet Kiri stała z otwartymi ustami, domyślając się dalszego rozwoju biegu wydarzeń. Mocniej ścisnęła swoją ozdobną tunikę. Tylko Tuktirey nie do końca była świadoma sytuacji, aż jej matka nie chwyciła ją za ramię i cofnęła za swoje plecy.
    
    Neytiri patrzyła zmrużonym oczami prosto na partnerkę wodza, która tak jak i ona, zaczynała sięgać ręką za swe plecy. Lekko uchylone usta i zaciśnięte zęby Ronal oraz napięta sylwetka, sugerowały chęć do ataku. Nie czekając na zadanie pierwszego ciosu, pierwsza złapała za nóż i szybkim ruchem, przystawiła go do gardła agresywnie nastawionej kobiety. Była szybka, ale nie wystarczająco. Tak samo poczuła ostry czubek ostrza, wbijający się w spód jej szczęki. Wszystko działo się w ułamku sekundy.
    
    – Neytiri! – krzyknął Jake, zszokowany zaistniało sytuacją. – Jasna cholera!
    
    – Ronal! – głośno zawołał Tonowari, robiąc krok do przodu w kierunku swej partnerki. – Natychmiast przestań!
    
    Obie kobiety, jakby nie słyszały słów, które były do nich skierowane. Ukazując swoje kły, mierzyły się wzrokiem z bliskiej odległości. Cicho warcząc, trwały przez chwilę w tej pozycji. Ich ogony, niespokojnie kołysały się na boki. Zgromadzony tłum ucichł, oczekując dalszego ...
«12...456...»