1. Cierpienia niemłodej Wertherówny, czyli punkt widzenia zależy od punktu służenia (część 9 i ostatnia)


    Data: 21.04.2024, Autor: AgnessaNovvak, Źródło: Lol24

    ... dopadnie mnie wariacka rozkosz. Aż będę wyła ze szczęścia. Aż zeszczam się na jej twarz, cycki, cipę…
    
    I wtedy mnie ponios… Wystraszyłam się. Tak na serio. Bardziej, niż kiedy wisiałam pod sufitem, a ona okładała mnie pejczem. Gdy nie odzywała się po mojej ucieczce. Jak spotkałyśmy się pierwszy raz i nie wiedziałam, kim jest i co mam o niej myśleć.
    
    – Roksi? – W tym momencie przestałam robić sobie dobrze i uniosłam tak, by mogła swobodnie odpowiedzieć.
    
    – Słucham, kochanie? – spytała zaskoczona.
    
    – Chciałabym… czy mnie pocałujesz? – Nieśmiałość zalała moje policzki palącym rumieńcem.
    
    – Przecież wiesz, że tak.
    
    Ponownie opuściłam biodra.
    
    Było mi… dziwnie. Osobliwie. Jakbym to nie była ja. Do tej chwili wydawało mi się, że wiedziałam o własnym tyłku absolutnie wszystko. Zresztą nie tylko o nim. Zdążyłam w życiu spróbować chyba każdego możliwego i niemożliwego rodzaju seksu, ale najmocniej kręcił mnie właśnie anal. Zdecydowany, dominujący, wręcz brutalny. Przy użyciu palców i całych dłoni. Plugów i dild. Penisów wszelkich możliwych kształtów i rozmiarów, miękkich i twardych, z bateriami albo bez… Oraz oczywiście ust i języka. Nadstawiałam dupala tak wiele razy i na tyle sposobów, że od dawna niczym nie był w stanie mnie zaskoczyć. No, może czasami tym, ile potrafił wytrzymać, gdy kolejny sadysta dosłownie rozrywał…
    
    Wzdrygnęłam się. Dość! To już minęło i zrobię wszystko, by nie wróciło! Nigdy! Nieważne kto, kiedy i co mi zrobił. Nieistotne, czy chciałam tego, ...
    ... czy nie. Może i miałam swoje fetysze, fiksacje i inne mniej lub bardziej typowe skłonności, lecz właśnie dziś chciałam rozpocząć nowy rozdział życia. Nie tylko seksualnego.
    
    Zeszłam z zaskoczonej Roksany i zdjęłam jej kajdanki. Pomogłam rozprostować nogi, czule rozmasowałam odciśnięte nadgarstki i nieoczekiwanie skradłam kolejnego całuska. Nie czekając na reakcję, położyłam się brzuchem na wielkiej poduszce, rzuconej na środek łóżka. Przymknęłam oczy.
    
    – Zrób mi tak dobrze. Proszę… – wyszeptałam tak słodziutko, jak tylko potrafiłam.
    
    Może i przeżyłam już dziś wiązanie, biczowanie, wylizywanie wcale nieoczywistych miejsc, próbę zrobienia ze mnie dominy… Jednak teraz pragnęłam bliskości. Czułego dotyku najwspanialszej kobiety, jaką tylko mogłam sobie wymarzyć, a która z największą delikatnością właśnie rozchylała mi pośladki. Ciepłym językiem przeciągała miękko pomiędzy nimi. Wsuwała się we mnie z początku powoli, jakby nieśmiało, lecz z każdą chwilą coraz mocniej i głębiej. Tym bardziej że doskonale wiedziałam, które mięśnie i w jaki sposób należy napiąć, by otworzyć się na całą szerokość.
    
    Odetchnęłam głęboko. Na to przyjdzie jeszcze czas – a przynajmniej taką miałam nadzieję. Rozluźniłam się całkowicie, poddając cudownemu uczuciu delikatnego łaskotania. Przenikającemu ciało subtelnemu prądowi, podążającemu od dołu pleców aż do karku. Rozchodzącemu się po kroczu. Podsycanemu przez zakończone długimi paznokciami palce, drażniące kobiecość.
    
    Czułam się cudownie. Czułam ...