Poker z Wiktorią
Data: 29.04.2024,
Autor: darjim, Źródło: Lol24
... nie, ale nie wiem, jak ty.
– Ja na pewno nie – mówiąc to podniosła na chwilę swoją koszulkę.
Moim oczom na krótką sekundę ukazał się jej biust. To był moment, ale zarejestrowałem wszystko, co było do zarejestrowania.
- No, no, no... Gra wydaje się być warta świeczki. Takiego obrazu nigdy w życiu nie widziałem i pewnie nigdy nie zobaczę, więc okej...
– To rozdawaj – podała mi talię kart.
Przez cały czas patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem na ustach. Ja zrewanżowałem się jej kamienną twarzą. Skupiłem się na tasowaniu kart.
I poszło. Pięć kart dla niej i pięć dla mnie.
Kiedy je zobaczyłem, to zacząłem zastanawiać się co za penis te karty rozdawał. W końcu doszło do mnie, że ja to zrobiłem.
– Dla mnie trzy – odezwała się Wiktoria odkładając na bok karty do wymiany.
Aha. To była dla mnie ważna informacja. Miała parę. Tylko pytanie jaką?
Zresztą to nie było ważne, bo ja miałem każdą z innej parafii i nic na "dzień dobry" nie mogłem dopasować. Zostawiłem sobie najsilniejszego króla, a resztę postanowiłem wymienić. Trafiła się para dziewiątek, czyli: praktycznie nic, ale zrobiłem dobrą minę do złej gry.
– No, to chwal się, co masz – powiedziałem.
Okazało się że posiadała trójkę dam. Wygrała więc. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dobra. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć też B i C, żeby nie być D.
Jednym ruchem ściągnąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją obok. I tak robiło się przecież coraz goręcej.
Przeliczyłem ...
... szybko co tam jeszcze miałem na stanie. Skarpety, spodnie, w nich pasek oraz slipy. Nie było więc aż tak źle. U Wiki sprawa przedstawiała się podobnie.
Drugie rozdanie zakończyło się moim zwycięstwem, podobnie trzecie. Wiki cwaniacko pozbyła się skarpetek. Po chwili ja straciłem jedną, za nią podążyła druga. Dość szybko to szło i zbliżaliśmy się do gwoździ programu.
Rozgrywka numer sześć. To miała być kluczowa rozgrywka.
Wiki zaczęła rozkładać karty. Gdy tylko spojrzałem na pierwsze trzy, zrobiło mi się gorąco. Trójka asów to całkiem niezły układ, a gdy do nich doszedł jeszcze czwarty, nie mogłem opanować wewnętrznej radości, która nagle rozlała się po całym moim ciele. Kareta asów, to nie w kij pierdział. Musiałoby się zdarzyć jakieś trzęsienie ziemi albo poker, żebym przegrał. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Spojrzałem z triumfującym uśmiechem na Wiki. Teraz ruch należał do niej i ciekaw byłem: co to będzie za ruch? Spodziewałem się, że zabawa zakończy się właśnie w tej chwili.
Myliłem się.
Wiki bez żadnego skrępowania chwyciła za dół koszulki.
Wow...
Jej cycki były naprawdę zjawiskowe. Niezbyt duże, kształtne, jędrne i sterczące... W kształcie cytrynek. Gładka i podejrzewam, że miła w dotyku skóra opinała je delikatnie. Miodzio.
Zrobiło się naprawdę gorąco. To był naprawdę wspaniały widok, którego wcale się nie spodziewałem. Ciężko było oderwać od niego wzrok, ale w końcu udało mi się. Zatkało mnie jednak z wrażenia i nie dało się tego ukryć. ...