Sofonisba, cz. 10
Data: 12.05.2024,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
Uroczystości ślubne odbyły się tak szybko, jak tylko okazało się to możliwe przy zachowaniu stosownych form oraz nadaniu ceremonii odpowiedniej oprawy. Bardzo pomogła obecność na miejscu ojca, jako wydającego narzeczoną. Syfaks dostarczył wszelkich koniecznych akcesoriów, zgodził się też przyjąć opóźnioną wypłatę posagu. Obydwu szlachetnym mężom zależało na dopełnieniu umowy bez zbędnej zwłoki, chociaż z różnych zapewne powodów. Ona sama przyjmowała wszystko obojętnie, niczym odgrywaną na scenie teatru tragedię. A nawet z większym jeszcze brakiem zainteresowania, dobrze napisana i przedstawiona sztuka potrafiła bowiem wzbudzić emocje. Tymczasem tkwiła niczym w kokonie, osłupiała i oderwana od rzeczywistości. Masynissa zdradził, zdradził najświętsze przysięgi, zdradził ich miłość. Jej życie dobiegło końca, pozostawała już tylko kosztownym zadatkiem zapłaty za sojusz, który uratuje Kartaginę. Ofiarowuje się więc dla Miasta, jak przystało córce szlachetnego rodu. Wdzięczni rodacy będą opiewali jej poświęcenie, stanie się bohaterką równą dawnym królowym, nawet samej wielkiej Dydonie, założycielce Miasta. Ona również, opuszczona przez ukochanego, przeklęła jego samego oraz ich miłość, wzmacniając klątwę ofiarą z własnego życia. Zadzierzgnęła w ten sposób wieczną nienawiść pomiędzy Kartaginą a Rzymem, obecną siedzibą potomków zdradzieckiego Eneasza. I oto teraz Sofonisba, córka Hazdrubala Giskonidy z najszlachetniejszej krwi Kartaginy, własną ofiarą dopełni przeznaczenia, na ...
... zgubę Rzymu. Jej życie też dobiegło już końca... Takie myśli pozwalały zachować oficjalną, pełną spokoju obojętność. Dlaczego jednak nie odczuwała żadnej dumy? Dlaczego nie radowała się przyszłą pomyślnością Miasta, uratowanego za jej sprawą? Masynisso, dlaczego to uczyniłeś?
I tak oto, nadal w kosztownych, ukrywających postać lecz w przemyślny sposób zmysłowych szatach oblubienicy, znalazła się w oświetlonej płomieniami kilku lamp sypialni, w towarzystwie króla Syfaksa, obecnie już prawowitego małżonka, któremu wydano ją zgodnie z wszelkimi zasadami, przy błogosławieństwie Wielkiej Tanit oraz innych bogów. Ojciec, przewodzący odprowadzającemu małżonków orszakowi biesiadników, osobiście zamknął drzwi komnaty. Król napełnił dwa stojące na przyściennym stoliku puchary.
- Wypij, Sofonisbo. Widziałem, że unikałaś wina podczas uczty. Przyda ci się jednak tej nocy.
On sam spełnił już wiele toastów, nie wykazując objawów jakiegokolwiek osłabienia, czego częściowo się obawiała i na co trochę liczyła. Posłusznie zmoczyła wargi, po chwili przymknęła jednak oczy i wypiła wszystko. Może istotnie, tak będzie łatwiej.
- Rozbierz się dla mnie, Sofonisbo. Widziałem już twój taniec, chcę w pełni ujrzeć to, co obiecywał.
- Jak sobie życzysz, panie.
- Nie chcę być tylko twoim panem. Chcę być również mężem i kochankiem. Zatańcz dla mnie jeszcze raz, tu i teraz.
Cóż, to akurat potrafiła uczynić, nawet bez akompaniamentu muzyki. Z pomocą przyszły tygodnie ćwiczeń, wzmacniających ...