1. Sofonisba, cz. 10


    Data: 12.05.2024, Autor: nefer, Źródło: Lol24

    ... naturalną grację i poczucie rytmu. Wykonując zmysłowe ruchy głową, ramionami, dłońmi, biodrami, kolejno pozbywała się okrywających ją warstw materii. Tu i tam musiała szarpnąć mocniej, tu i tam delikatna szata uległa rozdarciu. Nieważne, nie miała zamiaru zachowywać tych szmat na pamiątkę szczęśliwych zaślubin oraz nocy poślubnej. W końcu stanęła naga, okryta tylko włosami oraz lśniącą w blasku płomieni biżuterią. Obróciła się powoli, pozwalając sycić wzrok panu i małżonkowi, który pragnął stać się również jej kochankiem. Jeżeli oczekiwał, że zawstydzi ją ta sytuacja, to doznał rozczarowania. Albo przeciwnie, tym większej satysfakcji. Wychylił kolejny puchar, rozszerzone oczy zajaśniały odbitym światłem lamp.
    
    - A teraz ty pomóż rozebrać się mnie.
    
    Posłusznie zabrała się za wykonanie polecenia męża. Natychmiast przekonała się, co właściwie miał na myśli. Wierzchnie elementy własnej szaty zerwał sam, traktując je niczym niegodne żebraka łachmany. Jej przypadło zadanie rozsupłania pasów materii skrywających przedmiot dumy każdego mężczyzny. Istotnie, król Syfaks nie miał się czego wstydzić, Wielka Matka obdarzyła go nadzwyczaj hojnie. A pal sterczał już w gotowości, lśniąc kroplą wilgoci na odsłoniętym czubku żołędzi.
    
    - Czy życzysz sobie, panie i mężu, bym usłużyła ci ustami?
    
    Było jej i tak wszystko jedno, niech więc stanie się to, co ma się stać. Najlepiej jak najszybciej, bez pozostawiania jakichkolwiek ofiar na później.
    
    - Nie dzisiaj, a przynajmniej nie teraz. ...
    ... Nie wątpię, że również w tej sztuce okażesz się mistrzynią. W tej chwili pragnę cię jednak tak bardzo, że nie potrzebuję takiej służby i nie zamierzam zmarnować pierwszego, najlepszego wytrysku. Chcę trysnąć w tobie. Chodź na posłanie.
    
    Odrzucił opróżniony puchar i siląc się na pozory przynajmniej delikatności, popchnął ją na szerokie, zarzucone skórami oraz lnianymi poduszkami łoże. Opadła na plecy, niemal natychmiast czując na sobie ciężar przygniatającego ją ciała. Może już nie najmłodszego, ale sprężystego i umięśnionego. Co by o nim nie mówić, król Syfaks nadal był wojownikiem. Bez trudu unieruchomił jej ręce nad głową, nie stawiała zresztą oporu. Wolną dłonią odszukał tajemne miejsce rozkoszy i skierował tam własną, nabrzmiałą łodygę. Wszedł zdecydowanie, odruchowo jęknęła z bólu.
    
    - Nie obawiaj się – wydyszał. - Wiem, że nie jesteś dziewicą. Wiem, że ofiarowałaś hymen Wielkiej Tanit. Nie przeszkadza mi to, a nawet ułatwia sprawę. Ułatwia nam obojgu.
    
    Nie odpowiedziała. Przymknęła oczy i spróbowała wyobrazić sobie Masynissę. Nie, natychmiast odrzuciła obraz ukochanego. Nienawidzi zdrajcy, to z powodu jego zdrady musi teraz czynić to, co czyni. Żywiołowe poczynania Syfaksa również nie sprzyjały utrzymaniu przed oczyma wizerunku księcia. Wtedy wszystko było inne, nawet ból okazywał się słodki i podniecający. Ból większy nawet wówczas, niż odczuwany obecnie. W tej sprawie król i małżonek miał rację. Co prawda, wilgoć zraszająca niegdyś kwiat rozkoszy na samą myśl o ...