Pomiot Cthulhu
Data: 24.05.2024,
Autor: andrewboock, Źródło: Lol24
Andrew Boock
Pomiot Cthulhu
Abd al-Hazard
(przekład z arabskiego)
Niewolnik Wielkiego Pożeracza
*
Szum liści zagłuszył silnikowy ryk koparki. Spłoszone ptaki zerwały się z koron pobliskich drzew. Maszyna znajdowała się na polanie, a w oddali można było dostrzec wysoki biało-czerwony komin elektrociepłowni mieszczącej się na obrzeżach Torunia. Spora łycha wbiła się w ziemię nabierając urobek i odrzucając go na bok tworząc hałdę.
Waldek z głośnym westchnięciem podpierał się o łopatę przecierając spoconą twarz czapką z daszkiem. Znajdowali się na zadupiu miasta, gdzie miało powstawać nowoczesne osiedle mieszkaniowe. Firma, w której był zatrudniony, wygrała spory kontrakt na budowę bloków, ale oddalenie od cywilizacji nie było w smak pracownikom. Spojrzał na Adama - operatora koparki - pracującego dźwigniami w kabinie. Sprzęt wydał kolejny głośny ryk buchając sporą ilością czarnego dymu z zardzewiałego komina. Pogięta blacha, z widocznymi plamami złuszczającej farby, wpadła w wibrację, gdy maszyna uniosła się na tylnych stabilizatorach. Do uszu Waldka dobiegł metaliczny zgrzyt i głuche uderzenie.
- Kurwa - zaklął pod nosem zdając sobie sprawę, że natrafili na rurę biegnącą wzdłuż działki, która mogła spowodować małą awarię, co dla szefa oznaczało zawsze poważny problem finansowy.
Waldek uniósł rękę w górę, dając sygnał koledze, żeby zaprzestał działań. Zajrzał do dołu, z którego pachniało świeżo wzruszoną ziemią i czymś jeszcze, czego nie potrafił ...
... zidentyfikować. Zapach przypominał mu woń starej zatęchłej piwnicy. Zmarszczył nos wyciągając głowę by lepiej przyjrzeć się szkodom. Dostrzegł sporą kamienną płytę z zarysowaniem utworzonym po uderzeniu stalową łychą. Skupił wzrok na gładkiej powierzchni monumentu ubrudzonego ziemią, który swoim kształtem przypominał płytę nagrobną. Chwycił łopatę i ostrożnie zsunął się po krawędzi skarpy klnąc pod nosem, gdyż buty zagłębiały się w sypki piasek. Ledwo mógł utrzymać równowagę, a dodatkowo spory brzuch opięty w robocze ogrodniczki nie ułatwiał sprawy. Stanął na płycie niemal wpadając w pękniecie szerokości stopy. W nozdrza uderzyła go woń zgnilizny odrzucając w tył. Na plecach poczuł deszcz przerażenia, gdyż zapach przypominał woń rozkładającego się truchła.
Dźwięk koparki ucichł, a z kabiny wychylił się operator patrząc z zainteresowaniem na kolegę.
- Co za licho? – bąknął Waldek do siebie przysłaniając nos rękawem roboczej koszuli. Patrzył na pęknięcie kamiennej płyty, która pokryta była dziwnymi symbolami przypominającymi trójkąty i kreski. – Kurwa! Prezes nas zapierdoli – syknął. – Pierdoleni archeolodzy się wcisną na działkę!
- Że kto? – zawołał Adam stając nad krawędzią dołu.
- Archeolodzy! Indiana Jones! Te szmery bajery! – krzyknął Waldek łapiąc oddech, gdyż zatęchła woń była nie do zniesienia. – Odkopaliśmy jakieś gówno. Dzwonie do starego!
- Czekaj! A jakby to odkopać i przerzucić? – zaproponował Adam.
Waldek spojrzał w górę na młokosa, który przebierał ...