1. Jak w raju.


    Data: 18.06.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    Drogi Czytelniku! Tekst jest luźną kontynuacją opowiadania „Różowe okulary”, które znajdziesz na moim profilu, jednak możesz bez przeszkód czytać go osobno. Ma to nawet pewien urok.
    
    Cholipka, krzywię się na samo wspomnienie tego dnia!
    
    Kiedy obudziłam się w swoim łóżku, zatrucie alkoholowe już dawno rozlało się po moim ciele. Czułam tępy ból w skroniach, a żołądek miałam nieprzyjemnie pusty. Jakaś trudna do uchwycenia siła odbierała mi chęci do życia.
    
    Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Trudno było mi zrozumieć szepty Laury i moich rodziców. Dlaczego odwiedziła nas tak wcześnie rano? Z odpowiedzią przyszedł mi świetlny zegar, na którym widniała czternasta dziesięć. Chciałam podnieść się z łóżka, ale szybko okazało się, że moje chęci nie były duże. Na krótką chwilę uniosłam się jednak dostatecznie wysoko, by dostrzec stojącą przy łóżku miskę, w której pływały pozostałości wczorajszej uczty.
    
    O mój Boże. Ogarnęła mnie panika, bo nie mogłam sobie niczego przypomnieć.
    
    Puk, puk.
    
    Laura weszła do pokoju, nie czekając na zaproszenie. Spojrzała na miskę i zmarszczyła nos, a ja poczułam się taka upokorzona! Nie wiedziałam, że najgorsze miało dopiero nadejść.
    
    Opowiedziała mi wszystko. Od podstępu Filipa, przez bohaterskie czyny Marcina, aż po to, jak go wykorzystałam… o, Boże! Mówiła o tym rzeczowo, bez ubarwień, dzięki czemu stopniowo wracała mi pamięć. Rzeczywiście zaprowadziłam go do kantorka. Ostatni obraz, jaki potrafiłam odtworzyć to jego niepewny ...
    ... grymas.
    
    Z trudem panowałam nad sobą. Leżałam w kałuży potu i słuchałam historii swojego upadku. Po tym, co zrobiłam, koleżanki pewnikiem się ode mnie odwrócą. Nikt mnie takiej nie pokocha. W jeden wieczór straciłam dziewictwo, godność, szacunek do samej siebie i reputację, a co za tym idzie — całą przyszłość. W przebłysku nadziei pomyślałam na głos, że może uratuję chociaż reputację. Musiałam tylko poprosić Marcina, by nikomu nie mówił o tym, co zaszło.
    
    — Obawiam się, że byłaś dosyć wokalna — Laura odarła mnie ze złudzeń.
    
    Wokalna. Właśnie tak powiedziała, a ja od razu wyczułam, że to słowo do mojej kuzynki zupełnie nie pasowało. Zrozumiałam, że przygotowała się na tę rozmowę, że wygładza prawdę tak, bym czuła się lepiej.
    
    Do oczu napłynęły mi łzy.
    
    — Słuchaj, wszystko będzie w porządku — próbowała mnie pocieszyć.
    
    — Nic nie będzie w porządku — odburknęłam i odwróciłam się do niej plecami.
    
    Schowałam twarz w wilgotnej poduszce. Nie miałam po co żyć. Zaczęłam ryczeć jak bóbr.
    
    Dwa dni później był siódmy lipca, a każdego siódmego dnia miesiąca idę do spowiedzi świętej.
    
    W drodze do kościoła pracowałam nad swoim wyznaniem grzechów, ważąc każde słowo, lecz kiedy klęcząc przy konfesjonale poczułam boską obecność, zupełnie straciłam grunt pod nogami. Drżącym głosem opowiadałam bez ładu i składu, w głębi serca marząc tylko o tym, by to się jak najszybciej skończyło.
    
    Ksiądz Arek, którego dobrze znałam z wieczornych czuwań na plebanii, wręczył mi chusteczkę i ...
«1234...10»