Jak w raju.
Data: 18.06.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... pokus i odmów. Zrezygnowałam z kościelnego chóru, odmówiłam opieki nad dzieckiem sąsiadów. Paradoksalnie zrozumiałam, jak odmawianie może być przyjemne.
„Zabierz te ręce”; „Marcin, ludzie patrzą”; „Nie dotykaj mnie tu”; „Proszę, przestań”.
Naprawdę miał bzika na moim punkcie!
Uwielbiałam mówić „nie”. Oczywiście wcale nie dlatego, że sprawiałam mu zawód. Po prostu cudownie było stanowić centrum czyjegoś świata.
Marcin pracował nade mną każdego dnia. Pozwalałam na to, bo nie łapał po chamsku za pośladek. Był dżentelmenem. To musnął moją rękę, to odchylił mi włosy, to „przypadkowo” otarł się o udo. Skrupulatnie badał moje ciało, uważnie śledząc każdą reakcję i wyciągając wnioski.
Zresztą nie tylko on korzystał ze swojej pracy badawczej. W życiu bym nie pomyślała, że mam łaskotki pod prawym kciukiem, a do przerwania pieszczot za uchem potrzeba nadludzkiej siły.
Paraliżował mnie przyjemnością, by metodycznie przesuwać moje granice. Czy to nie wspaniałe?
— Czym różni się odruch warunkowy od bezwarunkowego? — zapytałam, gdy któregoś zimowego weekendu leżeliśmy u mnie na łóżku i zakuwaliśmy do sprawdzianu.
— Odruch bezwarunkowy jest na przykład wtedy, jak dziewczyna odwraca się i chłopak patrzy na jej tyłek. On tego nie kontroluje. Badania mówią nawet, że dupa nie musi być ładna, a i tak każdy na nią spojrzy.
— Fuj! — obruszyłam się. Nie tylko dlatego, że to obrzydliwe, ale też takie wulgarne.
Odkąd zostaliśmy parą, regularnie ćwiczyłam na macie ...
... (ale tylko wtedy, gdy nikogo nie było w domu), by pozbyć się boczków i popracować nad sylwetką. Wciąż byłam nieco zaokrąglona, ale chłopak często mnie komplementował. Skoro sam zaczął temat, to chyba mogłam podpytać.
— Też zaczynasz na mnie patrzeć, gdy się odwracam?
— Nie.
Ej! Jak to nie?
— Bo patrzę na ciebie cały czas — dodał.
Tylko się zarumieniłam.
Nauka szła opornie, bo on skupiony był na mnie, a mnie z kolei rozpraszały jego ręce.
— Julko, odłóż to na chwilę…
Coś dotknęło mnie w niedozwolonym miejscu. Wiem, że powinnam założyć dłuższe spodenki, ale no kurka!
Zareagowałam gwałtownie, jeszcze zanim dotarło do mnie, że to jakiś robal (zresztą wtedy zachowałabym się podobnie). Szarpnęłam się i wytrąciłam mu z ręki granatowe pudełeczko, które z impetem uderzyło w drzwi i spadło na ziemię.
— Wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony tata, który oglądał telewizję w pokoju obok.
Pudełko otworzyło się. Oślepił mnie blask pierścionka zaręczynowego. Zakryłam oburącz usta i powoli przeniosłam wzrok na bladego chłopaka.
— Tak! — krzyknęłam, o mało nie wybuchając ze szczęścia.
— To dobrze — odpowiedział tatko.
***
Nieśpiesznie obkręcam obrączkę na palcu serdecznym, wspominając historię naszego małżeństwa. Jest z żółtego złota, ma grawer i trzy malutkie diamenty, jeden przy drugim. Zawsze myślałam, że to symbol, ale mama przekonała mnie przed ślubem, że obrączka jest deklaracją. Im więcej bowiem pieniędzy jest w stanie wydać mąż na coś ...