Potężne artefakty
Data: 28.06.2024,
Autor: Vee, Źródło: Lol24
... się dociskaniem go do szkolnego gumolitu.
Pod koniec gimnazjum nikt już nie pamiętał jego imienia, a ilekroć słyszał niechciany pseudonim, przypominał sobie feralną scenę. Brakowało mu dawnego ducha walki, ale z optymizmem wypatrywał nowego otwarcia w szkole średniej.
Jakie było jego rozczarowanie, gdy pierwszego dnia w grzeszyńskim liceum spotkał znajomą twarz. Świta Alicji zręcznie zadbała o zachowanie statusu quo i wytłumaczenie nowym kolegom, dlaczego Szczur był, jest i zawsze będzie Szczurem. Nieszczęście niczym pleśń wsiąkło nawet w mury jego mieszkania, kiedy ich matki złapały wspólny kontakt. Szkolna zmora została klasyczną córką koleżanki jego starej. Cały informatyczny rozwój, stawianie serwerów czy tworzenie pierwszych aplikacji było sprowadzane do „grania w komputer” i przykrywane sukcesami Alicji w posiadaniu ogromnego biustu, w którym zdawała się przechowywać sympatię całego świata.
W Dawidzie narastało poczucie bezsilności. Zdał sobie sprawę, że jest jedyną osobą zaangażowaną w urojony konflikt, a Alicja od zawsze traktowała go jak powietrze. Sam nie potrafił być sobie wierny w nienawiści do dziewczyny. Ileż razy samobiczował się w myślach za zerknięcie w jej dekolt? Ileż razy czuł to niechciane, ale jakże przyjemne ciepło, gdy pożądana przez wszystkich piękność przypadkiem odzywała się do niego bez pogardy?
Mijały lata, a chłopak przyzwyczaił się do swojego żałosnego położenia. Znalazł sobie nawet towarzysza szkolnej niedoli. Z Rafałem łączyła go ...
... nie tylko niechęć rówieśników, ale i pasja do gier. Było to jednak zbyt mało do wyprawienia imprezy na siedemnaste urodziny. Osiemnastkę zresztą także spędził w samotności. Przed następnymi stało się jednak coś nieoczekiwanego.
– Wpadnij do mnie na działkę. Napijemy się i trochę pogramy. Przygotowałem dla ciebie coś specjalnego – zaproponował jego jedyny przyjaciel.
Niebo już dawno zapomniało o słońcu, kiedy Dawid dotarł do położonych na obrzeżach miasta terenów rekreacyjnych. Był szary, letni wieczór. Wiatr przybierał na sile, a z ciemnych chmur spadały pojedyncze krople orzeźwiającego deszczu. Wokół kręciły się już tylko ostatki amatorów ogrodnictwa, toteż blondas szybko dostrzegł machającego Rafała i poszedł mu na spotkanie.
– Sto lat, brachu.
Szczur, którego nigdy nie nazywano „brachem”, poczuł się wzruszony podniosłością chwili. Omiótł wzrokiem działkę. Choć tynk na ścianach udającej domek letniskowy budki był już tylko historią, a w ogródku uprawiano głównie chwasty, uwielbiał tu przesiadywać.
– Schowaj do lodówki. – Solenizant rozpiął plecak. W środku miał dwie butelki wina marki „wino” i paczki chipsów na zagrychę.
– Wina nie trzyma się w lodówce, Dawid.
– To nie.
Weszli do środka. Ciasna bywalnia z aneksem kuchennym była cała zagracona, jakby właściciel postawił sobie za punkt honoru, by ani jeden centymetr podniszczonych mebli nie został pusty. Między dwoma sfatygowanymi fotelami stała niska ława, a na niej walały się rozmaite kartki. Rafał ...