1. Fabryka życia


    Data: 11.07.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    ... dziesięć minut.
    
    Usłyszawszy kroki Jakuba, obróciła się na brzuch. Majtała leniwie nogami i z pełną uwagą przyglądała się końcówkom jasnych włosów. Miała nadzieję, że choć raz pamiętał o godzinie zero, ale przeszedł przez salon, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.
    
    Nie zamierzała pozwolić, by cokolwiek zrujnowało jej wspaniały wieczór.
    
    Podreptała na bosaka do jego pracowni. Siedział za biurkiem przy świetle nocnej lampki, odwrócony tyłem do drzwi. Od kilku dni próbował rozwikłać problem w swoim badaniu, na które dostał wcale niemały jak na polskie warunki grant.
    
    — Co chcesz? — Szorstkie pytanie Jakuba zostało złagodzone zaskakująco uprzejmym tonem.
    
    Usiadła mu na kolanach. Wyjęła z ręki ołówek i jęła pisać po jego notatkach.
    
    — Ka. Dwa. Es. — Docisnęła wzór sumaryczny gumką ołówka.
    
    — Siarczek potasu — zauważył — jesteś pewna, że nie chodzi ci o siarczan? Ten ma zastosowanie choćby w nawozach mineralnych…
    
    — Nie, głuptasku. — Trąciła nos męża palcem wskazującym, po czym podjęła tonem nauczycielki: — To jest i-zo-mer. Związek o tym samym wzorze sumarycznym, lecz innym wzorze strukturalnym. Nazywa się dwuspermian kutasu i chyba oszaleję, jeśli go zaraz nie dostanę.
    
    Chwyciła go oburącz za koszulę i zaciągnęła do sypialni.
    
    — Pamiętaj, chcę bliźniaki — dodała.
    
    Zapowiadało się obiecująco, ale pięć minut najbliższej z bliskości spędzili, unikając kontaktu wzrokowego. W złowrogiej wręcz ciszy. Paulina odliczała chwile do wcale nie tak wielkiego ...
    ... finału. Z poczuciem, że jej zobojętniały mąż pcha ją na akord, licząc na szybkie odwalenie pańszczyzny i jeszcze szybszą ewakuację do pracowni, gdzie zamknie drzwi w niemej prośbie o święty spokój.
    
    Tak też się stało. Wymuszonym uśmiechem przyjęła całusa w policzek, a potem odprowadziła go wzrokiem. Uniosła wysoko nogi i z oczami utkwionymi w sufit stawiała czoła samotności.
    
    Z początku było inaczej. Potrafił zostać z nią, a nawet solidarnie ułożyć się w tej idiotycznej pozycji. Śmiali się wtedy wniebogłosy, żartując przy tym, że dzięki temu dziecko zostanie komikiem.
    
    W ciągu ostatniego roku jej ślepa pogoń za szczęściem obrzydziła mu wspólne pożycie.
    
    Przeszli tak daleką drogę.
    
    Jeśli kochali się średnio trzy razy w tygodniu przez około pięć minut, a dwunastocentymetrowy penis pokonywał pełen dystans sześćdziesiąt razy na minutę, to wspólnie przemierzyli w jej drogach rodnych odległość, jaką kiedyś każdego dnia dojeżdżała do szkoły. W obie strony.
    
    Była wyjechana wzdłuż i wszerz, a efektu brak. To takie niesprawiedliwe, pomyślała. Otarła łzę z policzka, tłumacząc sobie, że musi być dzielna. Po chwili nogi mimowolnie opadły na łóżko. Nie miała już sił. Zaczęła pochlipywać. Stłumiła cierpienie miękką poduszką.
    
    Nie chciała mu przeszkadzać.
    
    Przez kolejne trzy dni regularnie usuwała pamięć w wyszukiwarce. Zbliżała się do dwudziestych czwartych urodzin, a gdzieś wyczytała, że to dzieci urodzone przed dwudziestką piątką są tymi najzdrowszymi i najzdolniejszymi. Czasu ...
«1234...7»