Dzieci mgły – mężczyzna w czerwieni
Data: 12.07.2024,
Autor: Somebody, Źródło: Lol24
Wydawało się, jakby samo niebo pękło na pół. W pierwszym odruchu nie wiedziała, co robić. Wybiegła na korytarz, wołając rodziców. Bała się, że coś im się stało, że jakiś intruz ze strzelbą wpadł do ich domu. Wówczas wychodzenie z pokoju, nie stanowiło zapewne najmądrzejszego posunięcia, ale dziewczyna musiała sprawdzić, czy wszystko w porządku z jej bliskimi. Może ich relacje nie były modelowe, lecz pomimo tego rudowłosej zależało na tacie i mamie. Koniec końców, byli rodziną. Niby głupi frazes, ale jakże prawdziwy. Dlatego przyjęła z ulgą, gdy spotkała ich na schodach, równie zmartwionych jak ona.
– Co to było? – zapytała, wciąż nieco zdezorientowana.
– Mads, dobrze, że nic ci nie jest. Usłyszeliśmy huk i… – tata bez słowa ją przytulił. Rzadko okazywali sobie uczucia, więc dla dziewczyny było to wyjątkowo ważne. Czerpała przyjemność z ciepła, jakie teraz czuła. Co by nie mówić o rodzinie Rossów, zdecydowanie stanowili zgrana drużynę. Miły moment przerwało im wbiegnięcie jednego z gwardzistów, którzy strzegli dzisiejszego balu. Blady, zasapany, obsypany białym pyłem nieznanego pochodzenia, wpadł do ich holu i, z trudem łapiąc oddech, wyrzucił tylko:
– Nie żyją… Wszyscy nie żyją…
– Hej, spokojnie, usiądź, proszę, napij się wody – rzuciła Adelajda, podając żołnierzowi szklankę. Spokój był jednak ostatnim, o czym myślała Madeleine. W jednej sekundzie jej żołądek zmienił się w lodowatą bryłę. Mężczyzna łapczywie pił, a dziewczynie miękły kolana ze stresu – Bardzo ...
... dobrze, a teraz jeszcze raz powiedz, z czym przybiegłeś.
– Budynek się zapadł. Krol, Rada, arystokraci zostali zasypani i nadal tkwią pod gruzami – wyartykułował w końcu strażnik. Rudowłosej zakręciło się w głowie, desperacko chwyciła poręcz, by nie upaść. Tam był Assan, sam pod toną kamieni. Musiała mu pomóc.
– Natychmiast zorganizujcie ekipy ratownicze, weźcie ze sobą psy i latarnie. Potrzebujemy elfów biegłych w zaklęciach telekinetycznych i uzdrowicieli – wydawała kolejne polecenia automatycznie, czując jakby jej głos i ciało nie należały do niej. Ogromny ból rozrywał jej serce na kawałki, lecz wiedziała, że w tej chwili nie może zawieść, że nie może pozwolić sobie na słabość. Ojciec Madeleine jedynie skinął głową i ruszył odpalić niebieską flarę, prosząc o wsparcie telekinetyków Akademii. Na odchodnym popędził żołnierza, który pobiegł przekazać dowódcy rozkazy dziewczyny. Młoda dziedziczka, nie chcąc tracić więcej czasu ruszyła śladami taty, aby wezwać uzdrowicieli. Miała wrażenie, iż patrzy na siebie z boku. Tak jakby ta silna, pewna siebie przywódczyni, koordynująca akcją ratowniczą była kimś innym. Nigdy nie przypuszczałaby, że jest zdolna tak sprawnie i bez emocji poprowadzić tego typu przedsięwzięcie. Jej dłonie nawet nie drgnęły, kiedy wystrzeliwała sygnał do uzdrowicieli ze szczytu strzelistej wieżyczki w ich rodzinnym domu. Została ona zbudowana, podczas Wielkiego Powstania właśnie po to, by móc wezwać na pomoc elfy o określonych zdolnościach oznaczonych ...