Dzieci mgły – mężczyzna w czerwieni
Data: 12.07.2024,
Autor: Somebody, Źródło: Lol24
... kolorami. Niebo ponad budowlą stale obserwowali najmłodsi studenci olyriońskiej Akademii Potencjału, podzieleni na zmiany po dwie godziny każdego dnia. Całkiem niedawno, to Madeleine, doskonaliła w Akademii swoje umiejętności i przez cały pierwszy rok nauki pełniła dyżur każdego dnia. Miło wspominała Akademię. Tam spędziła najbardziej beztroskie trzy lata swojego życia – jako zdolna uzdrowicielka, miała sporo luzów podczas zajęć, więc często urwała się z lekcji z Kalebem. Uwielbiali włóczyć się po lasach, albo po mieście, miejsce nie robiło im różnicy, bo zawsze natrafiali na coś ciekawego. Tak narodziła się między nimi wyjątkowa bliskość, której dziewczyna z nikim nie zdołała odtworzyć, nawet z Assanem. Oczywiście, wiedziała, że Kaleb się w niej zadurzył, choć nigdy tego nie powiedział, a ona nie pytała. Któregoś dnia, wędrując po lesie, znaleźli samotną polanę nad strumieniem, pełną rozkwitłych sasanek. Krajobraz wyglądał niczym baśniowa ilustracja wzbogacona o szmer wody oraz śpiew ptaków. Tak zresztą się czuli, jakby wchodzili w baśń, daleko poza czasem, za siedmioma rzeczywistościami… Tam oboje stracili dziewictwo. Niezręczność i zarazem niewinność tego pierwszego razu zapadła rudowłosej głęboko w pamięć. Teraz jednak myślała o Kalebie z zupełnie innego powodu. Potencjał jej przyjaciela stanowiła lokalizacja. Potrafił on odnajdywać zgubione przedmioty, czy zaginione zwierzęta. W trakcie studiów tak właśnie dorabiał do niezbyt wygórowanego stypendium. Odszukiwał ...
... biżuterię albo pieski bogaczy za odpowiednią opłatą. Być może dałby radę odnaleźć Assana pod gruzami, aby udzielić mu pomocy możliwie najszybciej? Bo Madeleine, choć, oczywiście, chciała uratować każdego rannego, to najważniejszy był dla niej Assan. Wiedziała, że w krytycznych sytuacjach liczy się przede wszystkim czas i zamierzała zmaksymalizować szanse ukochanego, nawet jeśli tym samym miałaby zminimalizować szanse pozostałych. W tej chwili liczył się tylko brunet. Błyskawicznie zarzuciła wygodne spodnie i skórzaną kurtkę, nie chcąc zabrudzić koszuli chłopaka. Pobiegła dobrze sobie znanym skrótem przez sady, po drodze zatrzymując się przy niewielkim domku, należącym do Kaleba i jego babci. Naturalnie, jej pukanie nikogo nie obudziło. Prawdopodobnie, cała okolica już nie spała, zaaferowana hałasem.
– Mads, co się tam stało, na bogów? – zapytał blondyn, na widok dziewczyny.
– Brzmiało jakby wojna powróciła do Olyrionu, panienko – dodała, owinięta kocem, starsza pani, trzęsącą dłonią unosząc filiżankę herbaty.
– Proszę się nie martwić, nie będzie wojny, proszę pani. Zdarzył się tylko okropny wypadek, a ja przyszłam porwać pani wnuka, żeby nam pomógł – uspokoiła kobietę rudowłosa, choć sama nie była pewna, co oznacza wybuch dla dalszych losów państwa. Przede wszystkim nie było na ten moment żadnych informacji odnośnie tego, co spowodowało eksplozję. Mogła to być na przykład jakaś wada konstrukcyjna albo zapadlisko. Zakładanie, że celowo podłożono bomby było wydawało się ...