Dzieci mgły – mężczyzna w czerwieni
Data: 12.07.2024,
Autor: Somebody, Źródło: Lol24
... pochopne.
– Jak miałbym pomóc? Czy magazyny ucierpiały? Potrzebujesz raportu o szkodach? – Kaleb zarzucił ją pytaniami, dopinając koszulę i zakładając buty. Był przy tym nadzwyczaj opanowany, jakby miał iść do pracy. Nawet wyglądał jak zawsze na świeżego i skupionego, za wyjątkiem nieco zmierzwionych włosów.
– To nie magazyny… – powiedziała, ściszając głos – Chodźmy, nie chcę martwić twojej babci – dalej kontynuowała już normalnym tonem z uśmiechem – Do widzenia, pani, proszę spróbować się przespać.
– Do widzenia, panienko. Kaleb, jutro musisz mnie zawieźć do miasta, pamiętaj!
– Pamiętam, pamiętam, wrócę najpóźniej o świcie – ucałował starszą kobietę w policzek. Madeleine w jakiś sposób to rozczuliło. Rodzice Kaleba zginęli, kiedy chłopczyk miał pięć lat i wówczas trafił pod opiekę babci. Ich relacje zawsze były bardzo bliskie. Do tego stopnia, że Madeleine, wówczas siedmioletnia, pragnęła żeby jej rodzice też umarli, by trafić pod opiekę babci Kaleba – To co się stało? – zapytał inwentaryzator, gdy odeszli nieco od chatki.
– Sala balowa się zawaliła. Wszyscy goście zostali zasypani. Nie wiem, jak bardzo jest źle, bo dopiero tam idę…
– Bogowie… A ty?Twoi rodzice? Przecież też byliście na balu?
– Wróciliśmy wcześniej, jakąś godzinę temu…
– Dobrze, że nic ci nie jest. Choć nie bardzo rozumiem do czego Ci moja pomoc?
– Chcę żebyś znalazł Assana. Trzeba go wyciągnąć najszybciej jak się da – poprosiła rudowłosa, z trudem przełykając łzy. Obecność ...
... przyjaciela, ułatwiała jej zupełne rozklejenie się. Jakaś jej część marzyła, by mu się wypłakać.
– Mads, nie jestem magikiem. Wolę swoje spisy niż zaklęcia, przecież wiesz… Poza tym nigdy nie szukałem osób, to ponad moje umiejętności. Największym, co znalazłem był kapelusz lady Walerii – odparł, siląc się na śmiech.
– Wykładowcy mówili, że to przez lenistwo a nie brak potencjału.
– Gówno wiedzą… Nie umiem i już… – warknął ofensywnie. Czuła, że za agresją Kaleba kryje się więcej niż chciałby powiedzieć. Nie naciskała, powie jej sam, jeśli będzie gotowy. Dała mu chwilę na zebranie myśli, wiedząc, że przyjaciel jej nie zostawi. Nigdy by jej nie zawiódł, zwłaszcza w tak istotnej kwestii – Spróbuję, Mads, ale nie oczekuj żadnych efektów, dobrze? To będzie prawdopodobnie duży niewypał…
– Dziękuję, zaryzykuję i tak – rzuciła zadowolona. Z nową energią ruszyła na miejsce katastrofy, a chłopak podążył za nią wciąż nadąsany, ale pogodzony z podjętą decyzją. Przecięli sady wzdłuż w linii prostej, by możliwie jak najszybciej dotrzeć do zawalonego budynku. Jeszcze zza osłony owocowych drzew, dostrzegli łunę światła rzucaną przez setki latarni. Z nie tak dawno olśniewającej splendorem sali nie zostało nic, nawet jedna ściana nie przetrwała w całości. Wszystko, co znaleźli to tony pokruszonych kamieni i chaos. Zupełnie jakby pałacyk był zamkiem z klocków, które jakiś łobuziak postanowił porozrzucać. Wokół nich wciąż unosił się pył, brudząc powietrze szarością. Było zaskakująco cicho, ...