1. Sofonisba, cz. 12


    Data: 08.11.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    Sofonisba nie traciła czasu. Nie miała pojęcia, jak bardzo ojciec zdołał wyprzedzić w ucieczce króla Syfaksa, doskonale wiedziała za to, co sama powinna uczynić. Kąpiel, masaż, wcieranie balsamów i olejków, makijaż, perfumy, stosowny strój... Och, zdążyła poznać małżonka, jego upodobania i słabości. Wykorzysta teraz tę wiedzę w słusznej sprawie, w sprawie Miasta. A ponadto nie miała najmniejszej ochoty uciekać i tułać się po górach czy pustyni. Nie w towarzystwie Syfaksa, ścigana przez Masynissę... Gdyby wszystko ułożyło się odwrotnie, gotowa byłaby na porzucenie wygód pałacu i wszelkie poświęcenia. Przynajmniej chciała w to wierzyć. Szczęśliwie, rozkazy ojca oraz miłość do Miasta dostarczały doskonałego usprawiedliwienia...
    
    Niewolne służki, poganiane ostrym językiem pani uwijały się niczym w ukropie. Nie wszystko dało się uczynić równie starannie, jakby tego sobie życzyła, ale chwila przybycia króla pozostawała niewiadomą. Zdążyła niemal w ostatniej chwili.
    
    Posłyszała odgłosy zamieszania na dziedzińcu, jedna z postawionych na straży służek wpadła do komnaty wołając:
    
    - Pani, nadjechał twój małżonek, dostojny król Syfaks. Pragnie natychmiast cię widzieć i zmierza do twoich apartamentów.
    
    Ostatni rzut oka na polerowaną, miedzianą tarczę zwierciadła, ostatnie skorygowanie układu włosów, poprawienie szat. Syfaks wpadł do pomieszczenia, depcząc niemal dziewczynie po piętach. Zdyszany, spocony, w skórzanym stroju wojownika pokrytym pyłem pustyni, z widocznymi tu i ...
    ... ówdzie czerwonymi plamami, czyżby śladami krwi?
    
    - Sofonisbo, szykuj się do drogi. Niech służba spakuje najpotrzebniejsze rzeczy, ale niewiele. Musimy natychmiast opuścić pałac!
    
    Mimo wszystko, widok żony przygotowanej niczym bogini Afrodyta na przyjęcie należnych jej hołdów żarliwych wyznawców, a następnie do obdarzenia szczególnymi łaskami szczęśliwych wybrańców, uczynił na nim wrażenie i zamilkł w pół słowa.
    
    - Panie mój! Ty żyjesz, modliłam się o to do Wielkiej Tanit! - Powstała z siedziska i podbiegła do Syfaksa. - Różnie o tym mówiono, ale nie traciłam nadziei i poczyniłam starania, by powitać cię jak na wierną małżonkę przystało. - Objęła króla nie bacząc na kurz, ostry zapach potu i skóry oraz metalowe elementy ekwipunku, wbijające się w osłonięte delikatną tkaniną ciało.
    
    - Scypion pokonał Kartagińczyków, przegrali najważniejszą bitwę. Musimy uciekać, jeszcze dzisiaj. Każ pakować rzeczy, które zmieszczą się w jukach. Możesz zabrać dwie albo trzy służki, ale nikogo więcej. Przydzielę ci kilka koni.
    
    - Dokąd mamy uciekać, mój panie?
    
    - W góry. Dadzą nam schronienie, przetrwamy tam przez jakiś czas. Rzymianie nie będą chcieli tracić sił na wojnę w takim terenie, prędzej czy później zgodzą się na pokój.
    
    - Ale dlaczego już dzisiaj, skąd taki pośpiech? Czy ten straszny Scypion podąża tak blisko twoim śladem? - Udając przestrach wyszeptała to niemal do ucha małżonka. Chciała, by w pełni poczuł zapach perfum, którymi skropiła włosy.
    
    - Gorzej jeszcze. Wysłał w ...
«1234»