1. Lozkowy splin


    Data: 15.12.2024, Kategorie: Inne, Autor: Marcin M., Źródło: SexOpowiadania

    ... To był test?– Nie.Jest już tylko w samym białym szlafroku. Mysie włosy upina za pomocą kilku spinek. Makijaż ma świeży, mocniejszy niż wcześniej i jej twarz wydaje się jakby zblurowana w photoshopie. Naturalnie duże usta przejechane bordową szminką są teraz ogromne. Powieki również zdobi ten sam kolor, rzęsy i brwi wyglądają na ciężkie od czarnego tuszu.– To jest ten moment, w którym idziemy do łóżka – oznajmia. – Ale…– Ale najpierw wezmę prysznic – dokańczam– Dobrze, że to rozumiesz.Nie schodzi mi tam za długo i kiedy w samych już gatkach wchodzę do sypialni wszystkie moje zmysły zostają zaatakowane jednocześnie. Widzę Elę leżącą na łóżku w negliżu, okrytą jedynie cienką warstwą pomarańczowego światła sączącego się ze świec. W powietrzu unosi się zapach róży czy innego takiego badziewia. Cicho przygrywa chyba Robbie Williams w jakiejś takiej jazzowo-swingowej wersji. Do gardła podchodzi mi kwaśny smak bełta. I czuję nagły, ostry ból w lewej stopie, bo nadeptuję na pieprzoną kocią zabawkę.Myślę sobie, że znów wpadłem po uszy, wpadłem w gęste bagno żądzy, na własne płytkie życzenie, dając się wodzić za nos prymitywnym instynktom i sam nie wiem na co i po co to wszystko. Łóżkowy splin.Następnie robię krok i drugi i już jestem przy niej, kładę się obok i omijam jej usta i zaczynam całować jej ciało, schodzę od razu niżej, skóra jest chłodna i twarda, w pewnym sensie przyjemnie jest czuć ten chłód na wargach. Mam w sobie mnóstwo rezerwy, którą ona musi odbierać za atrakcyjną ...
    ... szorstkość. Potem niemal prosi, żebym w nią wszedł, więc zakładam gumę i kiedy to robię, wydaje mi się jakbym dawał nura w gorący, parujący budyń. Jest mi w pewnym sensie przyjemnie i pocę się i dyszę i daję z siebie wszystko, wkładam w nią cały swój marny potencjał. Ona warczy, jęczy i zipie i mam wrażenie, że pieprzymy się jak zwierzęta i że to wcale nie jest w porządku, gdy zmieniamy figury płynnie jak mistrzowie baletu na lodzie. Teraz, leżąc pode mną i kwiląc w agonii, wcale nie ma w sobie nic z pani prezes, którą gra na co dzień.Bo w końcu daję jej coś czego chciała, niekoniecznie zaś to, co naprawdę potrzebuje.A przecież chyba oboje potrzebujemy odrobiny ciepła, odrobiny zrozumienia, odrobiny bliskości. Odrobiny miłości. Dostajemy jednak substytut w postaci godzinnego zbliżenia. Otworzyć, przeżuć i wyrzucić. Nie jest to złe, ale nie jest też dobre.I kiedy w końcu ona ma dosyć, jej makijaż rozpływa się jak kurwie, mokre włosy kleją do czoła, a z warga znika do końca szminka, możemy oficjalnie dać sobie spokój. Każda farsa się kiedyś przecież kończy. Na szczęście.– Nic z tego nie będzie Ela – wzdycham. – Przepraszam.Zostawia moje ciało w spokoju, składając wcześniej ostatni, żałosny pocałunek. Uśmiecha się blado, ale widzę złość albo zawód w jej oczach. Przywykła do tego, że ludzie robią co im każe. A ja przecież nie chciałem się spuścić. Patowo.– Za dużo alkoholu – tłumaczę.Kiwa głową w geście zrozumienia, a potem okrywa się szlafrokiem i ucieka do łazienki.Leżę chwilę i ...
«1...3456»