RealDoll. RealBlow
Data: 15.02.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Inc. był przodującym producentem sekslalek na świecie. Pionierem dystansującym konkurencję o kilka długości. Choć nikt nie mówił tego na głos, w kuluarach jankesi zapewniali, że sky is the limit. Co, jeśli pewnego dnia spełnią swoje marzenie o stworzeniu autonomicznego bytu? Zawada wierzył w dobre intencje Fadilli, ale czy bezduszna korporacja wzgardzi dolarami konsumentów i pójdzie za szlachetną ideą, czy raczej wykorzysta RealBlow przeciwko światu? Zebrane przez tę niezwykłą maszynę dane mogłyby w przyszłości pomóc lalkom przekroczyć czerwoną linię i wykonywać jedyny rodzaj blowjobu lepszy od idealnego – ludzki.
Takie stworzenia mogłyby imitować charakterystyczny styl fellatio dowolnej kobiety, a nawet posiadać podniebienia na podobieństwo ukochanej. Doktor zdradziłby wówczas wszystkie badane, które wierząc w słuszny cel, stałyby się tylko naiwnymi żonami, które nieświadomie uczą kochanki swoich mężów jak je najlepiej zastąpić.
Zafrasowany naukowiec odepchnął się drżącymi dłońmi od biurka. Obracając się wokół własnej osi, sunął razem z fotelem na środek spartańsko urządzonej klitki. Przed oczami zawirowały mu cyfry zapisane w tysiącach wierszy i kolumn. Jeśli dostaną się w niepowołane ręce, może to doprowadzić do poluzowania relacji międzyludzkich, zniszczenia instytucji rodziny, a nawet do cywilizacyjnego upadku.
Kim jesteś? – zapytał się w myślach. Nowym Jobsem, czy Oppenheimerem?
Dwadzieścia lat nieskazitelnej kariery badawczej sprowadziło go na rozdroże. ...
... Ociężale podniósł się z krzesła. Na miękkich nogach obchodził nerwowo pomieszczenie, zmagając się z rozterkami dotykającymi wszystkich wielkich odkrywców. Czy rozwój przełomowego wynalazku i zaspokojenie własnych ambicji warte były takiego ryzyka? Nie mógł tego rozstrzygnąć nie posiadając pełnej wiedzy o urządzeniu. Niestety zdobycie jej wiązało się z pogwałceniem wszelkich zasad.
Mężczyzna zamarł w bezruchu. Poprawił okulary, podrapał się po gładko ogolonym podbródku. Tuż nad nim wyskoczył mu szatański uśmieszek.
Z hukiem zamknął laptopa i udał się na łowy.
Spokój pogrążonych w ciszy korytarzy Wydziału Pedagogiki i Psychologii zakłócały miarowe piski nowiutkich adidasów. Spacerujący z wolna doktor rozglądał się na boki. Sprawiał wrażenie, jakby znajdował się tu pierwszy raz, a przecież beżowe kafle podłogowe i zielonkawe ściany znał jak własną kieszeń. Z przesolariowaną twarzą i nazbyt starannie uczesanymi resztkami włosów żałośnie imitował młodzieniaszka. Udawać nie musiał za to tytana intelektu. Uśmiechnięte sprzątaczki, pozdrawiający go z daleka woźni, słowem – wszyscy widzieli ciągnącą się za nim smugę sukcesu okupioną pracowitością, zgodnie z którą jako pierwszy wchodził do instytutu i jako ostatni go opuszczał.
Zawada nie zatrzymał się przy żadnym z pracowników uniwersytetu. Zamiast tego przyglądał się nielicznym studentkom, które z nosami w notatkach robiły ostatnie repety przed wrześniowym być albo nie być. „Tę już badałem, ta w życiu się nie zgodzi…” – ...