1. Drobne historie II. Cholerny piątek.


    Data: 04.03.2019, Autor: PaloAlto, Źródło: Lol24

    [opowiadanie oparte na prawdziwych wydarzeniach]
    
    ***
    
    Maj. Piątek. Siódma wieczór. Przed nami długi weekend. Na zewnątrz wciąż świeci słońce, jest ładnie, ciepło, majowo. Sporo osób wybrało się na spacer po parku. Inni dali się skusić i przysiedli przy kawiarnianych stolikach. Małe stoliki w kafejkach i bistrach aż krzyczą by się przy nich przysiąść. W takim momencie małe piwko, albo kieliszek różowego wina wydają się być czymś oczywistym, spacer nie wymaga żadnego wytłumaczenia a siedzenie w biurze oznaczać może tylko, że jest się skończonym debilem.
    
    I właśnie tak się czuję. Jak skończony debil. I to poniekąd na własne życzenie – uparłem się by ten projekt o Japonii zrobić samemu, to mam teraz za swoje. Projekt okazał się na tyle dość istotny, że w ostatnią delegację pojechał ze mną sam szef oddziału, czyli wicedyrektor całej naszej firmy (ho ho).Co prawda podejrzewam, że po prostu lubi Tokio i tylko czekał na okazję by się przejechać, ale co tam. Ważne, że na Japończykach zrobiło wrażenie, że oprócz zwykłego wyrobnika, odwiedził ich sam szef na nie-Amerykę. Delegacja wypadła bardzo dobrze, Japończycy byli zadowoleni (o ile ktokolwiek jest w stanie cokolwiek odczytać z ich min). Do pełni szczęścia potrzeba jeszcze im wysłać przed końcem tygodnia finalną wersję dokumentu, którą właśnie zwykły wyrobnik z firmy przegląda po raz fafnasty. "Może i zwykły wyrobnik, ale za to zdolny i ambitny”, klepię się w myślach po ramieniu i naciskam "send”. Poszło.
    
    Wstaję, ...
    ... przeciągam się i wychodzę z biura. Rzut oka na korytarz; pusto, cisza. Krok za krokiem idę powoli korytarzem w stronę naszej "kawiarenki”, czyli pokoju z kilkoma stołami, fotelami, lodówką i ekspresem do kawy, gdzie za dnia koncentrowało się życie towarzyskie na naszym piętrze budynku. Po drodze spostrzegam paczkę w mojej przegródce z pocztą. Spora paczka; z Japonii. Oho! Ciekawe co to.
    
    Wchodzę do kawiarenki, siadam przy stole i zaczynam rozpakowywać. Uhu… Japońska whisky z etykietką w same krzaczki; takie japońskie bazgroły na sto procent znacznie podwyższają zajebistość takiej whisky! W sumie miły gest, problem w tym, że nie przepadam za whisky. No ale nic. Miły gest i tyle. "Może nawet warto otworzyć i spróbować jak to smakuje?” przychodzi mi do głowy myśl. Zdecydowanym ruchem otwieram butelkę.
    
    – Piotr! Ty też dostałeś tę whisky! – tuż za mną słyszę kobiecy głos. To Marie, sekretarka wicedyrektora. Kobieta lekko pod czterdziestkę, o przeciętnym wzroście, przeciętnej urodzie, przeciętnym ubiorze i zdecydowanie ponadprzeciętnym mniemaniu o sobie.
    
    – Też? Znaczy się ktoś jeszcze ją dostał? – pytam się.
    
    – Szef dostał taka samą. Przysłali mu ją dzisiaj paczką, tak jak tobie. – Marie pokazuje palcem na postrzępione opakowanie. – Właśnie zabrał ją ze sobą wychodząc do domu. – Marie siada obok mnie i rzuca suchym tonem – Daj mi spróbować, w końcu też mi się należy.
    
    Bez słowa biorę z szafki dwie szklanki i nalewam dla niej i dla siebie. Marie przesuwa nosem nad szklanką, ...
«1234...»