Spuść mnie ze smyczy.
Data: 30.06.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
Drogi Czytelniku, zapraszam Cię dziś do czegoś delikatnego.
***
Proszę zrób to. Pozwól mi się znowu poczuć sobą. Tą którą jestem naprawdę, tą dziką i żądną krwi.
Taka jestem, taka byłam, taka jestem kiedy jestem ja.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie z głośnym wydechem, który miałby wypuścić ze mnie cały dzisiejszy dzień, a może i całe życie. Oparłam tył głowy o grube drewno i zamknęłam oczy wyobrażając sobie wszystkie te rzeczy, które mogłyby być, a których nie ma.
Z ociąganiem rozebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Puste ściany odbijały ciszę głośniej niż moje kroki. Dzisiaj był jeden z tych dni, a raczej jedna z tych nocy kiedy moje ja dziko rwało się na powierzchnie. Ta ja, którą skrzętnie skrywam przed całym światem. Ta, która tylko marzy by się zerwać. Ale kontrola bywa silniejsza, czyż nie?
- Tak czy tak, coś z tej nocy jeszcze będzie – pomyślałam sięgając do jednej z dolnych szuflad pod kuchennym blatem. Próbowałam rozpoznać kształty w panującym mroku, lecz po chwili walki poddałam się i zapaliłam światło. Ledowa poświata spowiła kuchnię otwartą na duży salon, którego zwieńczeniem były ściany z okien. Wiązki światła rozpierzchły się po suficie, a enigmatyczna poświata sprawiła, że całe pomieszczenie wyglądało jak ze snu.
- Tak lepiej. – mruknęłam do pustych ścian.
Odgarniając niesforne włosy, wróciłam do przeszukiwania szuflady. To czego szukałam powinno być na samym dnie, skrzętnie ukryte, ale chyba ukryłam skarb aż za ...
... dobrze. Zirytowana usiadłam na podłodze, by mieć lepszą równowagę i większy zasięg rąk. Po kolei przerzucałam kuchenne ścierki, rękawiczki i serwetki.
- No w końcu! – ucieszyłam się czując znajomy kształt pod palcami.
Wyciągnęłam małe, prostokątne opakowanie. Z ekscytacją godną dziecka wyczekującego prezentów, otworzyłam je i wyjęłam listek w połowie zapełniony niebieskimi, okrągłymi tabletkami. Valium, mój mały skarb. Chwyciłam butelkę wody stojącą nade mną na blacie i wycisnęłam dwie tabletki na dłoń. Popiłam je, lecz po chwili stwierdziłam, że to może być za mało i wzięłam jeszcze kolejną.
- I teraz mogę zacząć wieczór – uśmiechnęłam się sama do siebie i pozwoliłam głowie oprzeć się o szafki za mną, pozwoliłam sobie płynąć.
***
Dzisiaj wychodzę na miasto tylko w jednym celu – znaleźć kogoś na dziś. I potańczyć. I się zatracić. I zapaść w muzyce, która zaraz otuli moje ciało. No może to trochę więcej niż jeden cel, ale uznajmy, że można to wszystko połączyć w jedno. Tak sobie przynajmniej tłumaczyłam, idąc ulicą w centrum miasta i lawirując wśród wszechogarniającego tłumu. W końcu dzisiaj piątek i jeden z ostatnich cieplejszych dni poprzedzających nadchodzący chłód jesieni, którą notabene i tak już było czuć w powietrzu.
Przyspieszyłam kroku widząc, że zbliżam się do celu. Minęłam kolejkę ludzi tłoczących się pod ścianą budynku do którego zmierzałam. Idąc wzdłuż oddzielającej nas barierki przyglądałam się oczekującym, głównie młodzi, niektórzy nawet zbyt. ...