Rozbieranie Sebastiana
Data: 18.05.2018,
Kategorie:
Geje
Autor: Irmina Iwanowna, Źródło: SexOpowiadania
Wiedział, że nie powinien tego robić, ale kiedy obudził się rano w pustym mieszkaniu tak bardzo zachciało mu się przyćpać, że nie potrafił się opanować. Obiecał sobie, że będzie brać tylko w weekendy. Później obiecywał, że dwa razy w tygodniu. Potem jeszcze, że co drugi dzień. A teraz czuł, jak pocą mu się dłonie, jak zimny dreszcz przebiega po plecach i nie potrafił sobie odmówić. Tylko ten jeden raz, powtarzał w myślać, nerwowymi ruchami przeszukując plecak. No gdzie ta kurwa jest, gdzie się schowała...? Nie mógł już czekać. Musiał wziąć już. Niepokój był zbyt silny, mącił mu w głowie. Usta pełne miał lepkiej, gęstej śliny.No dalej, kurwa... No dalej!Tabletki były w blistrze, zapakowane jak antybiotyki. Lekarz mówił, że może się od nich uzależnić, że nie powinien brać ich zbyt często. Mówił, że musi na nie uważać. Sebastian potakiwał, ale wiedział, że z jego skłonnością do uzależniania się nie powinien w ogóle dostawać na nie recepty. Dostał jednak, i po kilku tygodniach regularnego brania czuł, że niełatwo będzie mu przestać. Wystarczyło, że zbyt długo czekał z kolejną dawką, a niepokój rósł i puchnął w nim, zajmując sobą całą rzeczywistość, zabawiając wszystkie zmysły. Sebastian nie mógł myśleć o niczym innym, jak o tym, że się boi. Nie chciał wychodzić z domu, nie chciał opuszczać łóżka, nie chciał chodzić na zajęcia. Tabletki dawały mu chwilowe poczucie siły, dawały mu błogostan, dawały pewność siebie, której nigdy nie potrafił się nauczyć. Teraz, kiedy siedział ...
... skulony na dywanie w swoim pokoju, obejmował ramionami kolana i drżał ze strachu, nic już z tego nie zostawało. Był tylko on i panika, on i oczekiwanie. Pół godziny, trzydzieści minut, nim poczuje się lepiej. Trzydzieści minut, i będzie mógł wziąć prysznic, wyjść na uczelnię, stawić czoła światu. Trzydzieści minut, i znowu będzie sobą.Kiedy skończył zajęcia i opuszczał mury uczelni, było już po siedemnastej. Nie mógł się doczekać, kiedy znajdzie się w domu, kiedy weźmie prysznic i zmyje z siebie cały ten dzień, zapach rozpuszczalników, opary, od których włosy robiły się sztywne, suchość dłoni obranych z pudrowanych rękawiczek. Zdążyło się już sciemnić, i bruk lśnił w świetle latani, wilgotny od dorbnego, zimnego deszczyku. Lubił, kiedy padało. Czuł się uspokojony.Idąc na przystanek przechodził obok małego targu. Stragany nakryte były zielonym, sztywnym brzentem, ostatni sprzedawcy pakowali się do domów, pachniało jabłkami i ziemistym aromatem kartofli. Ktoś foliował wielkie palety jajek, ktoś klął brzydko, ktoś palił papierosa i popijał go łapczywie piwem. Nie był dziś w nastroju do rozmów, ale kiedy zobaczył Łukasza ładującego skrzynki z owocami do bagażnika białego minivana, nie potrafił odmówić sobie krótkiej rozmowy.Znali się tak długo, że ciężko byłoby mu stwierdzić, ile to już lat. Mieszkali kiedyś po sąsiedzku, bawili się razem jako dzieci, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Potem Sebastian wyprowadził się do miasta, żeby studiować, żeby poszukać pracy, żeby pożyć trochę ...