Mama Mojej Przyjaciółki II: Urodziny
Data: 24.06.2025,
Kategorie:
Lesbijki
Twoje opowiadania
Autor: Iskra957, Źródło: OpowiadaniaErotyczne-Darmowo
... rację – wydusiłam w końcu, czując, jak policzki zaczynają mi płonąć.
– Przedstawisz ją nam kiedyś? – uniosła brew.
Miałam ochotę uciec. Ale nie z powodu wstydu. Bardziej dlatego, że to wszystko stawało się nagle bardzo realne. I że bardzo mi zależało, żeby to się udało.
– Mam nadzieję, że niedługo – przyznałam, niepewnie unikając jej wzroku.
– To dobrze. Chciałabym poznać osobę, która wyciąga cię z domu tak często – powiedziała łagodnie, a potem dodała z lekkim uśmiechem: – A skoro dzisiaj nie spędzimy twoich urodzin razem, to może w sobotę uczcimy twój kolejny rok życia? Może zaprosisz dziewczynę?
– Fajnie… dziękuję, mamo. Pomyślę.
– Leć już – nie zatrzymuję cię. Tylko daj mi znać wcześniej. I… wszystkiego najlepszego, córcia – przytuliła mnie mocno.
– Dzięki – szepnęłam z wdzięcznością. Gula w gardle prawie mnie udusiła, ale nie pozwoliłam sobie na łzy. Nie teraz.
– Pa – rzuciłam, odwracając się w stronę drzwi.
Mama tylko skinęła głową, patrząc za mną. Wyszłam z domu z sercem dudniącym jak po biegu, może z nerwów, a może z nadziei, że kiedyś Weronika stanie obok mnie… i spojrzy jej w oczy.
Zadzwoniłam dzwonkiem. Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu drzwi się uchyliły i w progu stanęła Kasia. Miała lekko potargane włosy i minę, która mieszała zaskoczenie z czymś, co mogłam odczytać jako zduszoną ekscytację.
– Cześć – powiedziała, unosząc brew.
– Hej… – odpowiedziałam z uśmiechem. – Nie spodziewałaś się mnie, co?
– Mhm, raczej nie. Ale nie powiem, że ...
... nieprzyjemna niespodzianka.
Jej ton był niby swobodny, ale czułam, jak zawiesza na mnie wzrok o sekundę dłużej niż zwykle.
– Ja też się cieszę, że Cię widzę – odpowiedziałam ciepło. – Ale… mam do Ciebie jedną małą prośbę.
– Prośbę? Hmm… – zmrużyła oczy podejrzliwie. – Chyba tak, chociaż znając Ciebie…
– Zamknij oczy.
– Co?
– No zamknij… Proszę.
Spojrzała na mnie jeszcze przez chwilę z niedowierzaniem, potem westchnęła teatralnie, uśmiechając się pod nosem.
– Eh… dobrze. Ale jak skończę z tortem na głowie albo confetti w majtkach, to nie miej do mnie pretensji.
Zamknęła oczy, a ja czułam, jak w środku coś we mnie drży, z podekscytowania, może z tej dziecięcej radości, którą wywoływało przeczucie czegoś wyjątkowego.
Kasia wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Jej dłoń była ciepła, znajoma. Prowadziła mnie przez przedpokój, a ja, nawet z zamkniętymi oczami, znałam ten dom niemal na pamięć, każdy zakręt, każde skrzypnięcie paneli pod stopami.
Zatrzymałyśmy się nagle. Usłyszałam szept:
– Okej… teraz.
Otworzyłam oczy… i na moment zamarłam.
W salonie, tuż przede mną, Kasia stała z szerokim uśmiechem przy stole, na którym czekał tort ze świeczkami, obok butelka szampana i kieliszki. Świece rzucały ciepły blask na jej twarz. Po drugiej stronie pokoju, przy pianinie, siedziała Weronika. Spojrzała na mnie i posłała ten uśmiech, który znałam już aż za dobrze, miękki, głęboki, pełen czułości. Jej palce zaczęły sunąć po klawiszach i chwilę później z ust obu kobiet i dźwięków ...