Nasz pierwszy raz cz. 2
Data: 14.09.2025,
Kategorie:
Geje
Autor: Han Solo, Źródło: SexOpowiadania
... czując, jak łzy napływają mi do oczu.- Tak bardzo, Michał. Dziękuję ci. Za zaufanie. Za... za to, że jesteś.- Ja ciebie też kocham - Pocałował mnie – powoli, głęboko, pieszczotliwie. Pocałunek smakował solą naszego potu, słodyczą naszego zmęczenia i nieskończoną czułością.Leżeliśmy tak, przytuleni, całując się leniwie, bez pośpiechu, wymieniając ciche słowa miłości i podziwu. Moje dłonie wędrowały po jego plecach, czując każdy kręg, każdą bliznę po młodzieńczym trądziku, każdy centymetr tej cudownej skóry, która teraz była moja do odkrywania. Jego dłonie błądziły po mojej klatce piersiowej, ramionach, szyi. Byliśmy nadzy, lepcy, zmęczeni, ale absolutnie szczęśliwi.W końcu zapadła cisza, słodka i ciężka od emocji i fizycznego wyczerpania. Czułem, jak jego oddech stopniowo się wyrównuje, jak ciało wiotczeje w moich ramionach. Słońce, które wcześniej tak pięknie oświetlało naszą miłość, teraz kładło się na nas ciepłymi, popołudniowymi plamami. Zmęczenie po emocjach i fizycznym wysiłku aktu zaczynało brać górę.I tak zasnął. W moich ramionach. Nagi, ufny, całkowicie oddany. Jego oddech był miarowy i ciepły na mojej szyi. Patrzyłem na niego – na jego rozchylone usta, długie rzęsy rzucające cienie na policzki, rozczochrane jasne włosy – i czułem, jak coś w mojej piersi rozkwita. Miłość. Ochrona. Odpowiedzialność. I niezniszczalna pewność, że to, co między nami, było najprawdziwszym i najcenniejszym skarbem, jaki mogłem kiedykolwiek zdobyć. W moim łóżku, z moim Michałem bezpiecznie ...
... śpiącym na moim sercu, świat był doskonały. I wiedziałem, że zrobimy wszystko, by chronić tę doskonałość, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.Czas płynął nieubłaganie. Cień za oknem wydłużał się, a złote popołudnie zmieniało w ciepły, purpurowy zmierzch. Michał spał w moich ramionach głęboko, spokojnie, jego oddech miarowy na mojej skórze. Każda minuta była skarbem, każdy uderzenie jego serca przy moim – błogosławieństwem. Ale wiedziałem, co nadchodzi. Rodzice. Powrót. Koniec naszej bańki.- Michał... – szepnąłem delikatnie, gładząc jego policzek.- Mich... musimy wstawać.Jego niebieskie oczy otworzyły się powoli, mgliste ze snu. Przez chwilę wyglądał na zagubionego, ale gdy zobaczył moją twarz, uśmiechnął się, ten słodki, nieśmiały uśmiech, który kochałem nad życie. Przytulił się mocniej.- Nie chcę... – zamamrotał, chowając twarz na mojej szyi.- Jeszcze chwilę. Tylko chwilę.- Wiem, kochanie. Ja też nie chcę. – Przyciągnąłem go, całując w czoło, w nos, w usta. Każdy pocałunek był gorzki, bo wiedziałem, że to ostatnie dzisiejszego dnia.Wstanie z łóżka było fizycznym bólem. Oderwanie mojej skóry od jego, pomoc mu w ubraniu, gdy był jeszcze rozleniwiony i lekko obolały. Patrzyłem, jak poprawia koszulkę, jak naciąga jeansy, jak jego palce drżą lekko przy pasku.Gdy stanął w przedpokoju, gotowy do wyjścia, nie mogłem się powstrzymać. Przyciągnąłem go do siebie ostatni raz, przygwoździłem do drzwi i zanurzyłem się w pocałunku, który był pełen rozpaczy, pożądania i obietnicy. ...