-
Firmowy event cz. I
Data: 27.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
Jak przystało na dobrze prosperujące korpo, hotel mieliśmy na wyłączność. Trzy dni zabawy, relaksu i integracji. Czego chcieć więcej? Dresscode był swobodny. Zaczynaliśmy w dresach, później przechodziliśmy do eleganckich koszul i sukienek, a kończyliśmy w stylizacjach jak z festiwalu. Wieczorami bawiliśmy się przy setach świetnych DJ-ów, atmosfera była lekka, a energia rosła z każdą godziną. Krótko o mnie: mam 25 lat, 185 cm wzrostu i szczupłą sylwetkę. Na twarzy noszę lekki zarost. Jestem bi, choć w przypadku facetów pociąga mnie głównie ich kutas i to, że to ja mogę dawać przyjemność. Ludzie twierdzą, że jestem całkiem przystojny — nie narzekam. Zbliżał się koniec pierwszego dnia imprezy. Byłem pod dużym wrażeniem organizacji i całej atmosfery. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że aż tak dobrze się odnajdę i zintegruję z zespołem. W pewnym momencie stwierdziłem, że pora się wycofać. Pożegnałem się z ekipą i ruszyłem w stronę windy, czując lekkie zmęczenie. Nielimitowany alkohol, dobre towarzystwo i muzyka zrobiły swoje. Marzyłem tylko o ciszy i łóżku w hotelowym pokoju. Winda zjawiła się niemal natychmiast. Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłem znajomą sylwetkę — Marcin, szkoleniowiec. Starszy ode mnie, pewnie po czterdziestce. Przystojny, dobrze zbudowany, choć trochę niższy. Od początku dobrze się dogadywaliśmy, mimo różnicy wieku. Miał w sobie coś uspokajającego: ciepłe spojrzenie, łagodny ton głosu i błysk inteligentnego humoru. Polubiliśmy się od razu, ...
... choć nigdy nie rozmawialiśmy o tym otwarcie. Wiedziałem, że jest gejem. Już pierwszego dnia odpaliłem Grindra, żeby zorientować się w okolicy — jego profil pojawił się niemal od razu. Nie traktowałem go jednak jako potencjalnego partnera do zabawy, mogłoby to być dość ryzykowne. Ludzie obserwują i gadają za plecami bez przerwy. Przeglądałem dalej z myślą: może trafi się ktoś, z kim wieczór skończy się ciekawiej. Zauważył mnie. Uśmiechnąłem się i rzuciłem: – O, Marcin. Hej! – Hej! – odpowiedział z podobnym zaskoczeniem, ale i ciepłem. Wszedłem do windy chwiejnym krokiem. Zaczęliśmy luźno rozmawiać o imprezie, żartowaliśmy, komentowaliśmy ludzi i muzykę. Winda poruszała się powoli, jakby chciała dać nam jeszcze chwilę tej rozmowy. Na jego piętrze drzwi się otworzyły. Spojrzał na mnie o ułamek sekundy dłużej i powiedział: – Mam herbatę w pokoju… jeśli nie chcesz jeszcze kończyć wieczoru. Nie odpowiedziałem. Po prostu się uśmiechnąłem. W jednej chwili w moim ciele rozpętała się burza. Serce przyspieszyło, a w głowie — mimo alkoholu — zrobiło się nagle bardzo trzeźwo. Spociły mi się dłonie. Nie wiedziałem, co się zaraz wydarzy, ale nie chciałem tego przerywać. Szliśmy korytarzem obok siebie, nadal rozmawiając. Co jakiś czas nasze spojrzenia się spotykały. Hotel był duży, ale ten spacer wydawał się trwać wieczność. Nawet nie zorientowałem się, kiedy stanęliśmy pod drzwiami jego pokoju. Gdy się za nami zamknęły, poczułem, jak napięcie lekko opada. Może ...