1. Utulnia


    Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    Końcówka lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku to czas, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Coraz wyraźniej czuć było zbliżający się koniec socjalizmu w Polsce. Właśnie w tym okresie kończyłem naukę w szkole podstawowej. Już niedługo 24 osoby z naszej klasy miały rozejść się do różnych szkół średnich i zawodowych. Jako zgrana grupa, w której zdarzały się pewne aspołeczne elementy, pragnęliśmy, aby nasze rozstanie nie odbyło się bez echa. Przez te osiem lat łączyło nas coś wyjątkowego. Razem uczyliśmy się i dorastaliśmy, czując silną więź. Czuliśmy się ze sobą jakoś połączeni. Pierwsze miłostki, pary, trzymanie się za rękę – to były nasze wspomnienia. Organizowane w szkole dyskoteki były dla nas ważnym wydarzeniem. Dzisiejsza młodzież tego nie zrozumie. Nie było Facebooka, Instagrama ani TikToka. My, młodzież tamtych czasów, spotykaliśmy się w realnym świecie. Trzepak i boisko były naszymi miejscami spotkań – nie wirtualnymi, a rzeczywistymi. Nie istniał hejt w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Jeśli ktoś miał coś do kogoś, sprawy załatwiano w gronie chłopaków w dość prosty sposób – pięściami. Nikt nie był anonimowy, a danego delikwenta można było szybko namierzyć i w odpowiedni sposób z nim się rozprawić. W każdej grupie istniał podział – kujony, średniaki i ci mniej lotni. W mojej klasie rzadko dawało się do zrozumienia tym mniej lotnym, że są gorsi. W męskim gronie to najczęściej ci mniej lotni byli silniejsi fizycznie. Na szczęście w mojej klasie nie było ich zbyt ...
    ... wielu – tylko dwóch chłopaków, którzy dołączyli do nas z innej klasy. Do trójki klasowej najczęściej trafiali kujony, czasami zdarzał się jeden normalny średniak, do którego ja się zaliczałem. Wysoki jak na swój wiek, brunet z cholernie kręconymi się włosami, gdy były dłuższe. Nie byłem najwyższy w klasie – kilku chłopaków było ode mnie wyższych. Opisując siebie, mogłem powiedzieć, że byłem szczupłym nastolatkiem o brązowych oczach i przeciętnej urodzie – ani piękny, ani brzydki, po prostu przeciętny nastolatek, jakich wówczas było wielu. Byłem starszy od reszty, poszedłem do 1 klasy później niż moi rówieśnicy. Pobyt w szpitalu, który trwał osiem miesięcy był tego przyczyną. Miałem 16 lat. Gdy tylko dowiedziałem się, że nasi rodzice, dostrzegając naszą więź, zaproponowali na zebraniu w szkole zorganizowanie trzydniowego wyjazdu w góry, byłem wniebowzięty. Moja mama była skarbniczką, ojciec mojego dobrego kolegi Michała pełnił funkcję przewodniczącego, a matka Oli, w której się po cichu podkochiwałem, była sekretarzem. Mieszkając w Beskidzie Sądeckim, najpierw padła propozycja zorganizowania trzydniowego rajdu w tym terenie. Ojciec mojego kolegi Włodzimierza, z którym siedziałem w ławce, był przewodnikiem PTTK i przyjął na siebie opracowanie planu wycieczki, oferując, że pojedzie z nami. Niestety, w schroniskach brakowało miejsc, a odpowiedzi na nasze zapytania były bardzo lakoniczne. Ojciec Michała, będąc dyrektorem miejscowego ogólniaka, w końcu się wkurzył i, wykonując kilka ...
«1234...37»