-
Utulnia
Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... się, położyłem to na stole wraz z manierką, w której była woda. Ze spodu plecaka wyciągnąłem skarpety na zmianę. Teraz sobie o nich przypomniałem. Byłem wściekły, że wziąłem tylko je. Zapasowa odzież i bielizna były w drugiej torbie, zapakowanej w autobusie. – Załóż, będzie ci cieplej – powiedziałem, kładąc na pryczy obok niej moje skarpety frotté. – A Ty? – zapytała. – Dam radę, są czyste, bez obaw – odparłem i wybuchliśmy śmiechem. Usiadłem na ławce za stolikiem. Stół zasłaniał mnie i nie musiałem już skrywać dłonią swych klejnotów. Rozsmarowałem na sucharach mielonkę. Agnieszka założyła moje skarpetki i opatulona kocem przysunęła się z pryczy na jej skraj, bliżej stolika. – Zaskakujesz mnie, i to w dobrym tego słowa znaczeniu – stwierdziła, jedząc przygotowany posiłek. Pałaszowaliśmy przygotowany posiłek, popijając wodą. Nagle kobieta, jak rażona piorunem, wskoczyła na pryczę, wrzeszcząc wniebogłosy. – Szczur, tam jest szczur – kwiliła. Na pryczę opadł koc, którym się nakrywała. Stała na łóżku kompletnie naga, przebierając nogami. Dojrzałem jej piękne nagi ciało. Lekko owłosiona cipkę i jędrne krągłe piersi. Nie za duże i nie za małe. Cudne i ponętne. Nie zważając, że też jestem nagi i nie zakrywając niczego, wskoczyłem na pryczę i dopadłem do niej. Obróciłem głowę w kierunku, gdzie patrzyła. Nie było tam szczura, lecz maleńka polna mysz. Patrzyła na nas swoimi malutkimi oczkami. Najwyraźniej poczuła jedzenie i wyszła ze swojej kryjówki. – Już, ...
... spokojnie, to tylko mysz polna – starałem się ją uspokoić, gdy przebierała nogami, stojąc naga w rogu pryczy. Mimowolnie przytuliłem ją do siebie i objąłem za kark. Wtuliła się we mnie jak mała dziewczynka. Nie wiem, dlaczego, ale zacząłem ją głaskać po jeszcze wilgotnych włosach. Czułem jej całe ciało. Jej piersi dotykały mojego torsu. Uspokoiła się po chwili. Pochyliłem się i podałem jej koc. Zawstydzona i zażenowana nakryła się nim. Zasłoniłem swoje przyrodzenie dłonią, choć wiedziałem, że widziała moją fujarę i jaja. Myszka zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Burza nie ustępowała, najprawdopodobniej po chwilowym ustaniu deszczu nadchodziła druga fala, bądź ta, która była, zawracała. Cały czas główkowałem, jak rozpalić ogień w tym piecu. Blokował mnie brak papieru. Miałem sztormowe zapałki i zapalniczkę, było drobne, pociapane i suche drewno. Były też większe, porąbane kawały. Zdawałem sobie sprawę, że bez tego nasze ubrania nie wyschną do rana. – Wiem, mam pomysł – rzuciłem sam do siebie. Agnieszka, otulona, zbliżyła się do mnie. Stanęła z tyłu za moimi plecami i nakryła mnie kocem. Nie zwracaliśmy uwagi, że śmierdział niemiłosiernie. Dawał ciepło, i to było najważniejsze. – Co wymyśliłeś? – zapytała swym miłym głosem. – Jak rozpalić w piecu – odparłem, pewny, że mój plan się powiedzie. ++++++++++++++ Cała grupa wycieczkowa dotarła do schroniska bez większych przeszkód, choć z opóźnieniem, które przewidział pan Gustaw. Po rozstaniu z Sebastianem i ...