1. Za linia snu...


    Data: 02.10.2025, Kategorie: Brutalny sex Autor: Aleks W., Źródło: SexOpowiadania

    ... męczyć, odsuwać spełnienie o milimetry.
    
    Marta klęczała teraz na kanapie, przodem do niego. Jedną nogę miała opartą o podłogę, drugą podciągniętą, całkowicie otwarta, świadoma swojego ciała, swojej władzy.
    
    Między palcami miała kroplę wilgoci, którą przeciągała sobie po sutku.
    
    — Widzisz, co robi ze mną twoje patrzenie? — zapytała szeptem, ale bez czułości.
    
    — Tak.
    
    — A ty? Nadal się powstrzymujesz? Nadal nie dotykasz?
    
    — Jak każesz.
    
    — Dobrze. Bo jak tylko się pospieszysz… wszystko się skończy.
    
    Damian zacisnął dłonie na podłokietnikach fotela. Pochylił się lekko. W ustach miał sucho, w oczach wilgoć.
    
    Marta spojrzała na niego spod przymkniętych powiek. Zsunęła rękę w dół i zaczęła pocierać się w rytmie, który był niemal złośliwie wolny.
    
    — Marzysz, żebym cię dosiadła, prawda? Żebym osiadła ci na biodrach i zaczęła się na tobie poruszać, centymetr po centymetrze…
    
    Damian nie odpowiedział. Z gardła wyrwało mu się tylko krótkie, urwane westchnienie.
    
    Marta jęknęła przeciągle. Naprawdę była blisko. Albo po prostu dobrze grała.
    
    Wtedy —
    
    Pik.
    
    „Znowu to cholerne pik”, przemknęło mu przez głowę. Jakby coś chciało mu przerwać. Jakby z innego świata. Ale nie miał zamiaru się poddawać.
    
    Skupił wzrok z powrotem na niej. Na jej mokrych palcach. Na delikatnym dreszczu, który przebiegł przez jej uda.
    
    — Wiesz, co bym teraz zrobiła, gdybyś był grzeczny?
    
    — Co? — wychrypiał.
    
    — Usiadłabym na tobie tyłem. Powoli. Tak, że czułbyś każdy mięsień, jak ...
    ... mnie wciągasz. A potem… poruszałabym się tak, jak lubisz najbardziej.
    
    Zadrżał.
    
    — Ale nie jesteś jeszcze grzeczny. Jeszcze się nie nauczyłeś, czym jest głód.
    
    Odwróciła się. Usiadła na jego kolanach, ale bokiem, nie dotykając go żadnym intymnym miejscem. Tylko ciężarem uda, ciepłem uda.
    
    — Oddychaj, Damianie. Nie pęknij mi tu. Jeszcze nie teraz.
    
    Czuł jej zapach. Czuł, jak jego ciało błaga, żeby się ruszyć. Ale trwał.
    
    Ona wiedziała.
    
    I szeptała mu do ucha:
    
    — Chcesz, żebym cię zniszczyła… czy tylko złamała?
    
    Marta uśmiechnęła się, jakby czytała mu w myślach. Jej dłoń wsunęła się pod jego koszulkę, paznokciami pociągnęła go po klatce piersiowej — najpierw delikatnie, potem z coraz większym naciskiem. Damian wygiął się nieznacznie, głowa opadła mu do tyłu.
    
    — Chcesz nagrodę za cierpliwość? — mruknęła mu do ucha, muskając językiem jego płatek.
    
    — Tak… Marta… błagam…
    
    — Dobrze. Ale tylko tyle, ile sama zdecyduję.
    
    Zsunęła się z jego kolan, klęknęła między jego udami. Złapała go przez materiał bokserek, wolno, niemal leniwie, jakby trzymała coś delikatnego, kruchego. Potem… wsunęła palce pod gumkę. Damian zamarł.
    
    — Nie ruszaj się — rozkazała cicho.
    
    Obnażyła go. Jej wzrok przesunął się po jego penisie z takim skupieniem, jakby badała dzieło sztuki, a nie narzędzie własnej władzy.
    
    — Tak długo czekałeś… — szepnęła. — A on wciąż twardy jak skała.
    
    Pochyliła się. Jej oddech otarł się o jego żołądź, ciepły, wilgotny. Damian jęknął cicho.
    
    — Tylko ...
«12...4567»