-
Za linia snu...
Data: 02.10.2025, Kategorie: Brutalny sex Autor: Aleks W., Źródło: SexOpowiadania
... Marty, nawet jego własna świadomość. Ale potem znów był w niej. Tu i teraz. W środku jej, w środku tej chwili. Marta nagle napięła całe ciało. — Damian… kurwa… nie mogę…! Zadrżała, jakby przeszył ją prąd. Jej biodra przywarły do niego tak mocno, że nie mógłby się cofnąć, nawet gdyby chciał. Głowa opadła jej w bok, palce zacisnęły się w pięści, aż kostki pobielały, a z ust wyrwał się krzyk — głośny, dziki, niekontrolowany: — Aaaaah! Jeeeeesuuu… TAK! Zgięła się pod nim w spazmie, ciało trzęsło się całe, każdy mięsień grał pod jego dotykiem. Wewnętrzne ściany jej pochwy zacisnęły się na nim tak gwałtownie, że jęknął, niemal tracąc kontrolę. Czuł, jak jej orgazm przepływa przez nią falą — szarpiąc, drgając, jakby wszystko miało się rozpaść. Jej oddech zamienił się w chrapliwy śmiech i płacz w jednym. Damian przycisnął ją mocniej do blatu, wciąż w niej, czując jej pulsującą głębię, ciepło, ślady ekstazy jeszcze trwające w rytmicznych skurczach. Zamknął oczy. Chciał zapamiętać tę chwilę. Każdy jej dźwięk. Jej zapach. Smak skóry, który miał na ustach. Pik. Zamrugał. Marta była przy nim. Czuł ją. Czuł wszystko. Ale coś się lekko rozjechało. — Zadowolony? — zapytała nagle, głosem niższym niż wcześniej, wciąż z ciężkim oddechem, ale już z uśmiechem zwyciężczyni. — A teraz… twoja kolej. Odwróciła się, spojrzała mu ...
... prosto w oczy, dłonie wciąż skrępowane. — Tylko nie bądź miękki, Damian. Damian już nie mógł. Poczuł, jak jego własne ciało przejmuje kontrolę, jak nie ma już żadnego „jeszcze chwilę”, żadnego odwlekania. Wszystko w nim napęczniało do granic możliwości i pękło — nagle, gwałtownie, głęboko w niej. Zatopił się do końca, zaciskając dłonie na jej biodrach, aż Marta syknęła z rozkoszy i bólu, ale nie cofnęła się ani o centymetr. — Kurwa… Marta… Jęknął, jakby wydzierał coś z samego środka siebie. Fala rozlała się przez niego — mocna, nieunikniona, aż zabrała z sobą świadomość czasu, przestrzeni, wszystkiego poza jej ciałem. Zadrżał. I jeszcze raz. I jeszcze. A potem nastała cisza. Gęsta. Lepka. Tylko dźwięk. Pik. Pik. Pik. Pik. Szybko. Ale coś się zmieniło. Dźwięk był… dalej. Jak zza ściany. Jakby nie dotyczył już jego ciała. Jakby płynął z innego miejsca. Pik. Pik. Coraz cichszy. Jakby ktoś przykręcał gałkę. Jakby oddalał się od niego, choć wciąż trwał. Damian trwał jeszcze przez chwilę w środku niej — ale coś już się przesunęło. Grawitacja tej sceny odpływała, światło bladło, dotyk był… jak przez szybę. Marta odwróciła głowę. — Damian? Nie odpowiedział. Bo teraz słyszał już tylko: Pik. Pik. Pik. Ciszej. Szybciej. Gdzieś daleko. Jak echo z drugiego brzegu. Cdn.