-
Uwiedziona Przez Nianię VI: Ferie
Data: 11.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... cały świat zwalnia, zapada się w naszym rytmie. Trzymałam się poduszek, zaciskając palce w materiał jak kotwice, tylko to powstrzymywało mnie przed całkowitym odpłynięciem. Jej język i usta grały na mnie symfonię, pasję, miłość, tęsknotę. Wszystko, co między nami niewypowiedziane mówiła tym, jak mnie pieściła. Poczułam, jak jej dłoń staje się odważniejsza dopełniała czułość ust czymś głębszym, bardziej intymnym. Jej palec, zanurzony we mnie z taką delikatnością, jakby chciała nie tylko dotknąć, ale i poznać każdy mój fragment, współgrał z językiem, który krążył z oddaniem wokół najczulszego miejsca. To było jak muzyka spójna, zmysłowa kompozycja, która wypełniała mnie od środka i prowadziła ciało w miękkim, coraz silniejszym rytmie. Zadrżałam, czując, jak narasta we mnie fala ciepła, nieunikniona, kochana. Z moich ust wyrwało się westchnienie, ledwie kontrolowane: — O Boże… Domi… kocham Cię… Nie mogłam tego zatrzymać, ani słów, ani drżenia bioder, ani łez wzruszenia, które nagle zebrały się pod powiekami. Czułam się jak otulona światłem, jakbym rozpływała się w niej nie tylko ciałem, ale całym istnieniem. Fala uniesienia narastała we mnie, cicho i nieubłaganie, aż zmiotła wszystko, co cielesne i przyziemne. Moje ciało zaczęło falować w spazmatycznym rytmie, jakby pulsowało melodią granej wyłącznie dla nas pieśni. Każdy mięsień, każda tkanka, każdy nerw współbrzmiał z nią w ekstazie i kiedy fala przeszła przez moje wnętrze, zostawiając mnie rozedrganą i ...
... rozluźnioną, przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć tylko trwać. W błogości, w rozedrganym zawieszeniu. Dominika nie odsunęła się. Powracała do mnie ustami, pocałunek po pocałunku, składając je jak pieczęcie wdzięczności na moim brzuchu, piersiach, szyi... aż dotarła do ust. Tam zatopiłyśmy się w sobie ponownie, w ogniście tańczących językach, które nie potrzebowały przewodnika same znały drogę. Leżała na mnie, nasze ciała były ciepłe, nagie, otulone sobą i splecione dotykiem. Palce błądziły powoli, świadomie po linii pleców, bioder, ramion. Ocierałyśmy się o siebie, nie ze zmysłowego głodu, lecz z potrzeby trwania w tej bliskości, z potrzeby kochania. — Naprawdę byłaś… spragniona — wyszeptała Dominika, uśmiechając się lekko, muskając moje usta. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią spod półprzymkniętych powiek. Moja dłoń spoczęła na jej policzku. — Ciebie… zawsze. Uśmiech zmienił się w rozczulenie. Znowu mnie pocałowała, a potem jeszcze raz i jeszcze. — Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam za tym spojrzeniem — szepnęła, przesuwając opuszkiem po moim łuku brwiowym. — I za twoim ciepłem… tym, jak potrafisz mnie zbudować z samych gestów. — I za tobą całkowicie… — dodałam cicho. — Tylko ty umiesz tak dotknąć mnie w środku… naprawdę. Nie było już potrzeby mówić więcej. Tylko szept, dotyk i oddech. Otulające ciała. I pewność, że ta noc — jak każda nasza — nie była tylko fizyczna. Była miłością, która miała swoje imię. Po wszystkim wsunęłyśmy się ...