-
Uwiedziona Przez Nianię VI: Ferie
Data: 11.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... ustami bez głosu, drżącym „Boże…”, które zniknęło gdzieś między jękiem a wdechem. Piersi pod dłonią były teraz jak rozkwitłe kwiaty wrażliwe, gotowe, otwarte. Miękkie, spragnione czułości, jakby od zawsze stworzone do tego dotyku i nagle wszystko, wszystko stało się jednością. Oddech, tętno, ruch, wspomnienie. Poczułam, jak fala rozlewa się we mnie ciepła, gęsta, rozświetlająca. Fala, która zaczęła się w biodrach, ale dotarła wszędzie. Do karku, do dłoni, do podstawy czaszki. To było jak wydech po bardzo długim dniu, jak uścisk po rozłące. Trwało to chwilę może wieczność. Ciało zatrzęsło się jak podmuch wiatru wśród liści. Potem zostało tylko ciche drżenie i ona jej obraz pod powiekami. Jej głos w moim uchu, choć telefonu już dawno nie trzymałam, jej obecność, która mimo odległości była tu ze mną, we mnie. Zwinęłam się w kłębek, otulona sweterkiem, jakby chroniąc jeszcze przez moment ciepło, które we mnie tliło. Nie potrzebowałam nic więcej, bo należałam do niej i do siebie. W tej kolejności. Po chwili spełnienia leżałam jeszcze chwilę nieruchomo, z twarzą wtuloną w miękki sweter i ciepło otulającą mnie kołdrę. Byłam cała sobą, z nią, w sobie. Odpływałam powoli w stan, w którym ciało mówiło tylko „dziękuję” za to, że jest i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy, zdezorientowana. Kto…? Zerknęłam na godzinę. Potarłam twarz dłonią i sięgnęłam po figi leżące gdzieś obok, naciągając je na siebie. Nie miałam siły się przebierać, zresztą, nie było ...
... potrzeby. Sweter sięgał mi do połowy uda, pończochy trzymały się jeszcze na udach, a skarpetki w czarno-białe paski kończyły się tuż pod kolanami. Przez wizjer zajrzałam — i parsknęłam śmiechem. – Cześć, siostrzyczko – powiedziała Magda z szerokim uśmiechem, gdy tylko otworzyłam drzwi. – Cześć… – mruknęłam i gestem zaprosiłam ją do środka. – Trochę… z zaskoczenia. – Widzę, że nie w porę – rzuciła z szelmowskim błyskiem w oku. – Ale to nie pierwszy raz, co? – Jestem sama – odparłam, zamykając za nią drzwi. – Dominika z Julkiem na zimowisku. – Domyśliłam się. Ale wiesz co? Znam ten wyraz twarzy. Pamiętam czasy, jak byłaś nastolatką i jeszcze odkrywałaś siebie... Zawsze po wszystkim miałaś takie nieobecne spojrzenie i policzki lekko zaróżowione. – Ech, Magda… – zaśmiałam się, przewracając oczami, ale nie zaprzeczyłam. – Czyli Dominiki nie ma, a Ty sobie... dogadzasz? – rzuciła z teatralnie poważną miną, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem. – No co, tęsknię za nią – wzruszyłam ramionami, uśmiechając się z rozbrajającą szczerością. – Widzę. Promieniejesz – mruknęła, siadając przy stole. – Miło, że wpadłaś. Coś się stało? – Nie, nic takiego. Po prostu… chciałam odwiedzić siostrę. Zobaczyć, jak się trzymasz i zapytać, czy macie jakieś plany na ostatni weekend ferii. Bo wiem, że Dominika z Julkiem wracają za kilka dni, a my z Jarkiem myśleliśmy, że może byśmy coś zrobili razem z dzieciakami. – Czemu nie? – skinęłam głową, stawiając wodę na herbatę. – ...