Impreza na plaży cz. 14
Data: 12.06.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: LukaszLuke, Źródło: Fikumiku
-To może powiesz w końcu prawdę? - zapytał Michał. -Dajcie mi spokój! Nie mam ochoty o tym rozmawiać! Czy to tak trudno zrozumieć!? - warknąłem. -A czy tobie, tak trudno zrozumieć, że się o ciebie martwimy! - wybuchła Marta. -Dajcie mi wszyscy, święty spokój! Pobiegłem do sypialni i się w niej zamknąłem, mając jednocześnie nadzieję na spokój. Niestety, Michał z Martą, zaczęli się dobijać do drzwi, ustąpiłem i je otworzyłem. -Wyraziłem się niejasno? - zapytałem. -Jesteś kretynem! Rozumiesz moje słowa? Czy wyraziłam się niejasno!? - Marta, nie dawała za wygraną. -No dobrze! Już dobrze! Choroba mnie zżera, szybciej niż powinna! Muszę iść na chemię, ale nie pójdę! Rozumiecie!? Nigdzie nie pójdę. Będę żył normalnie, pracował, aż któregoś dnia, szlag mnie trafi! I koniec! -Kotek, zachowujesz się nieracjonalnie, pomyśl o nas. Chcesz mnie zostawić, tak po prostu? - Michał zaczął płakać. -Kochanie, proszę zrozum mnie. Nie chcę wyglądać jak zombie, chemia niszczy nie tylko chorobę, a także cały organizm. - głos mi się załamał. - Nie chcę, abyś widział, jak będę łysy, chudy, osłabiony i będę co chwilę rzygać! - rozpłakałem się na dobre. -Kotek, kocham cię! Przejdziemy przez to razem. Nie ważne, czy będziesz łysy, czy będziesz wymiotować. Kocham cię w każdej chwili, tak samo mocno! Proszę, idź na terapię dla siebie, a jeśli nie chcesz dla siebie, to zrób to dla nas, dla naszej miłości. Nie chcę cię stracić. - ryczał jak głupi. Marta się nie odzywała, ale też zaczęła płakać. I tak w ...
... trójkę, wylewając morze łez, siedzieliśmy na łóżku, wspólnie się przytulając. Po dobrych trzydziestu minutach, uspokoiliśmy się na tyle, że mogłem coś powiedzieć. -Posłuchajcie mnie... Michał, kochanie, wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko, nawet wskoczył za tobą w ogień. Marta, wiem, że cię oskarżyłem, zachowałem się jak ostatnia świnia... -Nie mów tak... - wtrąciła. -Daj mi skończyć, proszę. - znowu zaczynałem płakać. - Nie chcę was stracić! Nie tak szybko... Nigdy... Jesteście dla mnie najbliższymi osobami. Kocham was. Kochanie – zwróciłem się do Michała.- Nigdy, nikogo tak nie kochałem. Zrobię to. Pójdę na chemię, ale błagam was, bądźcie ze mną, w każdej chwili. Sam nie dam rady... - i już ryczałem. -Kotuś, nigdy cię nie opuszczę! Zawsze będziemy razem! - rozpłakał się, pocałował mnie i przytulił. -Chłopaki! Nie beczcie jak małolaty! Kacper, wyjdziesz z tego, będziemy z tobą! - dodała Marta. Pocałowała mnie i Michała w czoło, przytuliła. -No dobra! Już koniec tych czułości. Ja się muszę napić. - powiedziała. -Ja chyba nie powinienem... - zawahałem się. -Jeszcze nie bierzesz chemii, to ci wolno! - zawsze postawi na swoim, ale za to ją uwielbiam. Tego wieczora, wypiliśmy cały zapas wina, mocniejsze trunki zostawiliśmy na specjalną okazję... mianowicie, wypijemy je, dopiero wtedy, kiedy wyzdrowieję. Miałem nadzieję, że to nastąpi, a choroba nie zdąży mnie wykończyć, będę od niej silniejszy! Następnego dnia, zadzwoniłem do kliniki i umówiłem pilne spotkanie z moim lekarzem. Na ...