Impreza na plaży cz. 10
Data: 29.06.2019,
Kategorie:
Geje
Autor: LukaszLuke, Źródło: Fikumiku
... Nadszedł moment zwiedzenia darkroomów, i jak planowałem, to ja pociągnąłem Michała, by poszedł za mną. Jak mam być szczery, to te, w Poznaniu były malutkie! Tutaj, aż roiło się, od napalonych chłopaków, kabiny ciągnęły się w nieskończoność, a znalezienie wolnej, graniczyło z cudem. Po pewnym czasie udało się i „zgubiliśmy” się na dobrą godzinę. Było wspaniale! Nieziemsko! Wiedziałem, że powtórzymy to, ale w pościelowej bieli, w hostelu. Mieliśmy już wychodzić, gdy przykleiła się do nas trójka chłopaków, na oko w podobnym wieku. Marcin, Konrad i Mateusz. Proponowali różne, szalone rzeczy, w tym orgię w pomieszczeniach, które dopiero co, opuściliśmy. Wymieniliśmy numery telefonów, do dzisiaj nie wiem po co? Ale, ok., byliśmy pijani, więc nie myśleliśmy racjonalnie. Następne dni, spędziliśmy na zwiedzaniu miasta, które okazało się naprawdę fascynujące. Mógłbym tutaj zamieszkać! Niestety nadszedł czas powrotu, a że nie mieliśmy ochoty już na pociąg, wróciliśmy do Trójmiasta czerwonym autobusem, z logo bociana, informującym o biletach od złotówki plus opłata za rezerwację, odjeżdżając z dworca, sąsiadującego z ostatnią na północy miasta stacją metra, a komunikaty niczym w samolocie, doprowadziły mnie do ataku śmiechu. Mieliśmy szczęście, wchodząc do autobusu, jako jedni z pierwszych, by zająć miejsca na piętrze, tuż przed, przednią szybą. Było tam wygodniej, bez ryzyka, że ktoś się uwali z fotelem na kolanach. W trakcie podróży dostaliśmy sok, lody i drożdżówkę. Ale i tak byliśmy ...
... zajęci oglądaniem, jakiejś durnej komedii i trzymania się za ręce. Niebieskie światło w autobusie, ułatwiło nam to zadanie. Nikt nie zauważył! Jupii! Po niecałych pięciu godzinach, byliśmy w Gdańsku. Nie było zbyt ciepło, niestety, szybko udaliśmy się na dworzec kolejowy i czekaliśmy na pociąg, Szybkiej Kolei Miejskiej. Potrwało to ponad godzinę, a po dwóch, byliśmy już u mnie w domu. W właściwie w naszym! -- Byłem w pracy, lot do Rzymu przebiegł spokojnie, ale na lotnisku, okazało się, że mamy awarię i musimy czekać na nowy samolot, który przyleci po nas, za mniej więcej osiem godzin. Niby fajnie, bo będzie czas na wyjście z lotniska i zwiedzenia, chociaż kawałka miasta, a że lotnisko było blisko, nie było to trudne. Nikt z załogi, nie miał ochoty na zwiedzanie, więc do miasta wybrałem się sam. Dotarłem do centrum, zwiedziłem Koloseum i doznałem szoku! -No patrzcie kogo tutaj mamy! – głos Adriana, brzmiał wyjątkowo nieprzyjemnie. -Nasza ciocia klocia! Dobrze się bawisz?! – Kaśka dodała swoje, a ja czułem, że robię się bordowy! -Czy ja się od was nigdy nie uwolnię?! – zapytałem, a właściwie krzyknąłem. -Chciałbyś…. Kotek! – Karol. -Nie nazywaj mnie tak!!! – wkurzyłem się. -No co, ty taki obrażalski? Kotek! – śmiał się. Miałem ochotę, rzucić się na nich, tłuc tak długo, jak tylko starczyłoby mi sił. Gdy już się zamachnąłem, ktoś mnie powstrzymał… Marta! -Nie rób tego. Nie warto. – powiedziała. -A co ty tutaj robisz? – odpowiedziałem kompletnie zdezorientowany. -Jestem, jakby ...