1. Niebiańska rozkosz


    Data: 14.07.2019, Kategorie: Klasycznie Autor: anonim, Źródło: Fikumiku

    ... wsunął oba kciuki do środka. Natychmiast odnalazły łechtaczkę. Robert jest smutas, ignorant, partacz - pomyślałam nie całkiem na temat. Rozsunęłam nogi, właściwie same się rozsunęły. Odebrał ten sygnał bezbłędnie. Zsunął się trochę z moich pleców i trafił we mnie. Od pierwszego strzału - stwierdziłam w myślach, trzymając się wojskowej terminologii. Ukląkł między moimi nogami, przytrzymując uda. I nabił się na mnie ostro, zdecydowanie. Raz, potem drugi i jeszcze raz. Chwila przerwy i potem znowu. Nie miałam już czasu i chęci na żadne stwierdzenia, chłonąc całą serię pchnięć, wirowań i wibracji, która rozgrywała się w moim wnętrzu. Jeszcze nie otrząsnęłam się z tego cudownego szoku, gdy zostałam przełożona na plecki. Mój masażysta znów klęczał nade mną. Tym razem obiektem jego zainteresowania były moje piersi. Nie, nie wytrzymam tego dłużej. Ciasno objęłam udami jego biodra i po prostu zassałam to, co mnie interesowało; jego sprężystą, twardą maczugę. A on nadal robił swoje. Dobrze, kotku. Drżałam pod nim, kręciłam biodrami, zaciskałam ścianki mojej szparki, aż w końcu opadł na mnie z tłumionym jękiem. No cóż, był zdolny, ale i ja mam głowę, czy może raczej co innego, otwartą na te nauki... Wracając do domu, obie z Amelką przyznałyśmy, że jeszcze nigdy nie bawiłyśmy się tak świetnie w... teatrze. Zaproponowałam, żeby dać sobie spokój z wiernym małżonkiem i skoncentrować się na wojskowych konowałach. Zostałam ofuknięta za... brak ambicji. - Przecież ślubowałyśmy jak Klara i ...
    ... Aniela - przypomniała mi Amelka. A ja byłam gotowa przypuścić, że w ogóle nie zwracała uwagi na to, co dzieje się na scenie. Sztuka może mieć czasem zgubny wpływ na prosty lud. Ale niech nie myśli, że chcę się wycofać. Nie ze mną takie numery, Amelka. Jeszcze zobaczymy, która się pierwsza załamie. Przez cały następny tydzień wysłuchiwałam opowieści o niepowodzeniach mojej przyjaciółki. Żałosne to były historie. Blask Emalii zawodził. Nie pomagały ani słodkie oczy, ani ocierania się o obiekt w ciasnej windzie. Spóźniała się całą godzinę do szkoły, by przydybać żonkosia wychodzącego do pracy, ale jedynym efektem, na który mogła liczyć, było obniżenie stopnia ze sprawowania i to na początku roku. W końcu na podobnej zasadzie, na jakiej tonący brzytwy się schwyta, ona chwyciła się szlafroka. Był prześliczny, ciemno granatowy, jedwabny z dyskretnym połyskiem i całkowicie pozbawiony guzików. Wybrała odpowiedni moment. Klops będący niezmiennym obiektem uczuć sąsiada wyjechał pod Radom pielęgnować chorą mamusię. Rodzice Amelii poszli na brydża, toteż moja przyjaciółka miała pełną swobodę działania. W przeciwnym razie protoplasci zainteresowaliby się z pewnością, czemu ich latorośl idzie pożyczać cukier, skoro u nich półki kuchennej szafki uginają się pod torbami z „białą trucizną". I dlaczego czyni to w stroju niekonwencjonalnym, jakim był niewątpliwie opisany już szlafrok, czerwone kabaretki na takimż koronkowym pasku i... nic więcej. - Nawet mi się nie przyjrzał - szlochała Amelia w ...
«1...345...»