Niebiańska rozkosz
Data: 14.07.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: anonim, Źródło: Fikumiku
... mój sweter - i nie pomylił cukru z solą. Czy ja jestem nienormalna? - Raczej on. Nie becz, bo zniszczysz mi sweter – ze swojej strony nie namierzałam zwierzać się z moich porażek. Amelia nie wiedziała, że od tygodnia pracuję. u naszej ofiary, jak dotąd dzielnie broniącej się przed zakusami na swoją cnotę, w charakterze sprzątaczki. Bardzo uważałam, przychodząc tam co drugi dzień, żeby nie spotkać swojej wspólniczki od panieńskich ślubowań na klatce czy w windzie. To mi się udawało. I nic więcej. Angażując mnie Marek, lubię to imię, wygłosił całą tyradę o tym jak kruchym, wątłym i delikatnym stworzonkiem jest jego klopsowata małżonka. - Ja przeciwnie - szepnęłam obiecująco – jestem brutalna, wręcz drapieżna. - To uważaj, żeby nie potłuc szkła, Marysia tak je lubi... Wkrótce okazało się, że Marysia lubi nie tylko szkło. Kochający się małżonkowie dysponowali też wspaniałym zbiorem kaset video. Nie były to żadne kryminały, melodramaty, czy pornosy, ale najwspanialsze arcydzieła. Uwielbiam klasykę filmową w przeciwieństwie do teatralnej, toteż sprzątanko zaczynałam od małego seansu. Tym razem nieco przesadziłam z jego długością. Właśnie czyściłam parapety, psiakrew powinnam to chyba zrobić przed odkurzeniem dywanów i podłóg, gdy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. No, to co z tego? ... Na podłogę w przedpokoju zwalił się jakiś ciężar. Może to włamanie? Nie myśląc o tym, skąd włamywacz miałby klucze, z bijącym sercem, ze szmatą od kurzu kurczowo ściskaną w dłoni cichutko uchyliłam ...
... drzwi na korytarz. Nawet Janies Bpnd parsknąłby śmiechem na moim miejscu. Włamywał się bowiem mój gospodarz do... skarbca rozkoszy swej połowicy. Ta, powalona impetem, leżała na plecach kompletnie nieruchomo, pomrukując pod nosem: „ Ależ ty jesteś gwałtowny, Misiu!„ A Miś rze; czywiście był gwałtowny. Wwiercał się w nią, dźgał i świdrowała uciskając jednocześnie okryte bluzką piersi wielkości baloników. Nie osiągał finezji wojskowego medyka, ale co za determinacja, co za temperament! Poczułam wilgoć wypływającą na uda. Wrażenie było mocne. Zacisnęłam dłoń na swoim podbrzuszu. Bardzo pragnęłam być na miejscu puszystej damy. Jejku! Ja się tu będę brzydko bawić w kąciku, a oni ochłoną z tej namiętności i nakryją mnie. Korzystając z tego, że klops z miną cierpiętnicy przymknął oczęta, wyślizgnęłam się z pokoju, a potem z mieszkania, unosząc ze sobą nieszczęsną ścierę do kurzu. Mój medyk w mundurku przygotowywał się właśnie do egzaminów. Trudno, musiałam mu przeszkodzić. Na gwałt potrzebowałam masażu. Wiedziałam już, do czego Marek jest zdolny i wcale nie było mi z tym lżej. Byłam bowiem pewna, że całą swoją męskość, och, pokaźną, koncentruje na niemrawym pulpecie. Klęłam w żywy kamień teatralny wieczór, kiedy to dałam się namówić Amelce do tej nieszczęsnej rywalizacji. Klęłam poranek, kiedy przeczytałam na przystanku autobusowym ogłoszenie, z którego wynikało, że państwo tacy i owacy poszukują „kobiety sprzątającej”. Ze „ślubów panieńskich” mogłam się oczywiście wycofać. Najwyżej ...