Niebiańska rozkosz
Data: 14.07.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: anonim, Źródło: Fikumiku
Dwie panienki przebrane w ubiegłowieczne kostiumy rozpaczliwie miotały się po scenie. Intryga, którą Anielcia i Klarcia knuły przeciwko rodowi męskiemu, zupełnie nie potrafiła mnie rozgrzać. Nie dokonała tego nawet zmyślna łapa Roberta sunąca w górę wzdłuż mojego uda. Ziewnęłam rozpaczliwie, nie licząc się z tym, że narażę się chłopakowi. Jedyne emocje, których mój superman mi dostarczał, wynikały z tego, czy Żyrafa, nasza wychowawczyni siedząca o trzy fotele dalej, dostrzeże tę dywersję erotyczną. I jak zareaguje... Niestety, Żyrafa była krótkowidzem. Teraz przyssana do lornetki, śledziła miłosne perypetie młodzieńców we fraczkach i dziewczątek w fal baniastych kieckach, niepomna na to, że jej klasa kona z nudów. Tuż koło mnie Amelia, wdzięcznie zwana „Emalią”, pluła łupkami od słonecznika, starając się trafić do torebki, którą siedzący w następnym rzędzie Piotrek trzymał na kolanach. Wy chodziło jej to średnio. Kryśka, dziewczyna Piotrka co chwila otrzepywała się z pestek. Zdaje się, że dojdzie do niezłej draki. Zainteresowało mnie to o wiele bardziej, niż fakt, że Robik właśnie zaatakował moje majtasy. „Chłopcze, to nie jest blacha pancerna, tylko francuska koronka? Łeb ci urwę, jak podrzesz” Paluch chłopaka niemrawo gmerał w moim wnętrzu, nie powodując prawie żadnych emocji. Chyba muszę podniecić się przez grzeczność, albo staruszek Fredro zagada mnie na śmierć. Co za nuda! Tym określeniem objęłam zarówno teatralną ramotkę, jak i zabiegi Roberta. Dobrze wiedziałam, do ...
... czego one prowadzą. Można powiedzieć, ze znałam je na pamięć lepiej niż zadawane nam wierszydełka- Chodziliśmy ze sobą już ponad pól roku. Zawsze było tak samo. Sztampowe palcóweczki bez wyobraźni podniecały bardziej jego niż mnie. Potem, jeśli akurat byliśmy w miejscu nie nadającym się do dalszych igraszek, zaczynała się gonitwa w poszukiwaniu jakiejś życzliwej chaty. Osiągając cel, najczęściej dzięki tolerancji mojej usamodzielnionej już siostry, wcale nie miałam wrażenia, że przybliżam się do nieba. Jeśli już przy tej symbolice pozostać, to był to raczej czyściec. Robert bez ładu i składu ściągał ze omie odzienie, w tym jednym momencie wykazując się fantazją. Tyle, że rzeczona fantazja do niczego mu nie służyła. Chyba, że robił to po to, żeby mnie rozwścieczyć. Pracowicie zdejmował ze mnie łańcuszki, pierścionki, nawet kolczyki, po to, by na śmierć zapomnieć o rajstopach i majtach. Potem, gdy wśród wielu posapywań i chrząkań w końcu w gramolił się na mnie, był okropnie zdziwiony, że one tam są. Rozdzianie się dogłębne i ostateczne nie załatwiało sprawy. Otóż mój ukochany bał się jak diabeł święconej wody konsumpcji ostatecznej, czyli kopulacji. Jeśli o iego szło, mógł się za moim pośrednictwem onanizować do końca życia. A ja również do rzeczonego końca pozostałabym nierozdziewiczona. I pewnie by tak było, gdyby nie uprzejmość kolegów mojej starszej siostry... Z Robertem nie chciałam się rozstawać. Może to sentymentalizm równy temu, który prezentują gąsiątka hasające po ...