1. Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)


    Data: 29.05.2018, Autor: nefer, Źródło: Lol24

    ... tu i tam zaspy śniegu przyciągnął uwagę wszystkich mieszkańców oraz gości rezydencji. Szczęśliwie rozbawił też jednak obecną na blankach panią Riannę, która w efekcie ulitowała się nad niezgułą i darowała mu obiecaną chłostę. On sam także przyglądał się tej scenie, chociaż szczególnej wesołości nie odczuwał. Uśmiechnął się dopiero później, słysząc plotki, że dziewki służebne bardzo jakoby gorliwie zajęły się ogrzewaniem pechowca, istotnie dość urodziwej postury i wyposażonego w całkiem sporych rozmiarów przyrodzenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności. Wszystko to mogło się jednak skończyć znacznie gorzej i trudno się było dziwić, że nikt z służby nie pałał obecnie wielką ochotą do zajmowania się akurat tymi kominkami.
    
    Raz czy drugi zastanawiał się przelotnie dlaczego dostojna Rianna, nie cierpiąca zazwyczaj mrozu i śniegu, wyprawia się jednak regularnie na zimowe polowania do tej szczególnie surowej części księstwa. Może dlatego, że lubiła szalone galopady po zasypanych białym puchem leśnych drogach i górskich łąkach. Odnosiła też spore sukcesy na łowach, budząc podziw doświadczonych nawet myśliwych. Podziw w pełni zresztą zasłużony, nawet jeżeli współtowarzysze polowania odstępowali zwykle władczyni prawo pierwszego ciosu przy najlepszych okazach. Oczywiście, po takim dniu księżna oczekiwała wieczorem odpowiedniego przyjęcia i ciepła we własnych komnatach. Na tym właśnie polegało dzisiaj jego zadanie, zadanie którego podjął się dobrowolnie i przy którym nie ...
    ... zamierzał zawieść. W żadnym razie nie chciał dostarczyć wszelakim gapiom kolejnego widoku nagiego pechowca przedzierającego się przez śnieg. W jego własnym wypadku okazałoby się to zdecydowanie zbyt żenujące i kłopotliwe. Nawet ewentualne awanse miejscowych dziewek służebnych nie zdołałyby tego zmienić.
    
    Musiał zająć się trzema kominkami, w salonie, gotowalni oraz sypialni. Uznał je za zapuszczone, pełne popiołu, ze ścianami i okapami pokrytymi sadzą. Najwidoczniej nikt nie dbał o nie tak, jak należy. Sporo czasu zajęło doprowadzenie wszystkiego do porządku, w czym znalazł jednak, jak zwykle, pewną przyjemność. Zadbał o odpowiedni zapas drewna. Zazwyczaj wydawano je dość skąpo – wprawdzie okoliczne lasy dostarczały pod dostatkiem dębiny czy buczyny ale polana trzeba było sezonować, najlepiej przez dwa lata, i dobrego opału zawsze brakowało. Tym razem nikt nie ośmielił się jednak zaprotestować, gdy wnosił na komnaty kolejne naręcza. Wreszcie nadszedł czas rozpalenia ognia. Jak zawsze, celebrował tę chwilę, uderzając stalową gałką sztyletu o krzesiwo, obserwując, jak z wątłych iskierek spadających na wysuszony mech rodzą się małe strużki dymu, rozdmuchując je w pełgające płomyki, by wreszcie chłonąć widok rosnących płomieni spalających w coraz bardziej namiętnym uścisku solidne dębowe szczapy. Powtórzył to w trzech kolejnych kominkach, przed dwoma ustawił wygodne, obszerne fotele – tylko w gotowalni musiał wystarczyć zwykły zydel. Co prawda nie przypuszczał, aby księżna zasiedziała ...
«1234...18»