Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)
Data: 29.05.2018,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... godzinę? Chyba raczysz pan żartować... Najdalej za pół godziny, albo rozkażę aby ciebie oraz twoje leniwe dziewki wystawić nago na dziedziniec i polewać wodą, dopóki nie przestanie padać. Taką sprawię wam łaźnię, skoro nie potraficie zadbać o moją!
- Natychmiast, o Pani, natychmiast wszystko zarządzę...
Zaskoczony, nie otrzymał już teraz szansy, by dyskretnie się wycofać. Aż do ostatniej chwili wmawiał sam sobie, że może to uczynić, gdy tylko tak postanowi, że ma jeszcze dość czasu... A oto tego czasu właśnie zabrakło.
- Mam przynajmniej nadzieję, że kazałeś pan rozpalić porządny ogień w moich komnatach, wiesz jak nie znoszę tam zimna
- Tak, Szlachetna Pani. Osobiście poleciłem o to zadbać. Zechciej zaczekać na kąpiel przy kominku. Proszę przodem... - Głos zarządcy wydawał się nieco niepewny, gdy otwierał drzwi przed księżną.
Stanął z boku, kryjąc się w cieniu, ale i tak na wszelki wypadek pochylił głowę w ukłonie. Dostojna Rianna wydawała się autentycznie zagniewana. Zatrzymała się w progu, czekając aż jej oczy przywykną do słabego światła rzucanego przez pełgające płomienie. Dostrzegł, że nie zdjęła nawet długiego, rozciętego po bokach płaszcza z rysich skór, który pomagał jej zwalczać zimno w lesie, a teraz i w zamku. Stroju dopełniały wysokie jeździeckie buty, wyłaniające się spod krawędzi futra oraz skórzane rękawice. Rozpuszczonych już włosów nie osłaniała żadna czapka. Pani nie przepadała za tym elementem garderoby i zapewne pozbyła się nakrycia głowy ...
... już na dziedzińcu, o czym świadczyły krople wody oraz płatki śniegu, błyszczące nadal tu i tam wśród długich, kruczoczarnych pukli. Trzymała teraz futrzaną czapę w lewym ręku. Wyczulony na takie szczegóły, z pewnym zdziwieniem dostrzegł, że księżna wybrała buty na obcasach, raczej niewygodne podczas jazdy konnej. Potrafiła jednak ulegać podobnym kaprysom i dodawała sobie w ten sposób wzrostu. Co prawda nie sądził, by obcasy spełniły to zadanie w kopnym śniegu, ale na zamkowych komnatach i korytarzach sprawdzały się znakomicie. Czyniły też kroki władczyni zdecydowanymi oraz dumnymi, gdy metalowe końcówki uderzały o kamienie posadzki.
- Przynajmniej tutaj pan nie zawiodłeś. Dobrze, masz tę godzinę. Ale jeżeli kąpieli nadal do tej pory nie przygotują, to nie ominie cię łaźnia mojego pomysłu. I każ przynieść grzanego wina.
- To ostatnie nie będzie potrzebne, Szlachetna Pani – wypowiedział te słowa stłumionym głosem, pochylając się w jeszcze niższym ukłonie i wskazując oczekujący na niewielkim płomieniu dzban.
Księżna drgnęła, być może zaskoczona tym, że ktoś ośmielił się odezwać w jej obecności bez zezwolenia. Płonący ogień i buchająca od strony kominka fala ciepła, a także widok glinianego naczynia sprawiły jednak zapewne, że puściła w niepamięć to uchybienie etykiety.
- Odejdź pan wreszcie i zajmij się swoimi obowiązkami.
Odprawiła zarządcę gniewnym nadal machnięciem szpicruty, którą trzymała w prawej dłoni. Odczekała następnie, aż zamknie za sobą drzwi.
- ...