Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)
Data: 29.05.2018,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... Przysuń, proszę, fotel i podaj to wino – zadysponowała, odrzucając czapkę oraz rozpinając futro i pozwalając, by spłynęło na ziemię.
Teraz dopiero mógł w pełni podziwiać jej dojrzałą, kobiecą sylwetkę, podkreśloną obcisłą kamizelą oraz sięgającymi połowy ud butami, których prawdziwą wysokość ujawnił ostatni gest szlachetnej pani. Zanim zdążył wykonać polecenie, rozsiadła się wygodnie w fotelu, wyciągając nogi w stronę ognia. Mokra od śniegu i wody skóra niekoniecznie myśliwskich butów zalśniła w blasku płomieni. Szczególnie jasno rozbłysły jednak przypięte przy nasadach obcasów ostrogi. Z trudem oderwał wzrok i skupił się na nalewaniu wina. Podał je wreszcie z kolejnym ukłonem. Podziękowała oszczędnym skinieniem głowy. Przyjmując kubek przełożyła szpicrutę do lewej dłoni.
- Wreszcie ktoś, kto potrafi zadbać o swoją panią. - Westchnęła z zadowoleniem, kosztując ostrożnie pierwszy łyk. - Właściwie, ten dureń zarządca jest twoim dozgonnym dłużnikiem. To wszystko tutaj, to z pewnością twoja zasługa. Gdyby nie ty, nie darowałabym mu tej godziny i naprawdę zakosztowałby mojej łaźni. - Upiła jeszcze trochę, rozkoszując się otaczającym ją ciepłem. Samo naczynie z winem także mogło okazać się nieco zbyt gorące, dłonie księżnej nadal chroniły jednak skórzane rękawiczki.
- Dostojna Pani, jestem twym najpokorniejszym i najuniżeńszym sługą, szczęśliwym, że raczysz przyjmować moje służby. - Z własnej inicjatywy przysunął stolik oraz podał tacę z owocami, padając przy tym na ...
... kolana.
Obrzuciła klęczącego towarzysza długim, uważnym spojrzeniem.
- Jak się nazywasz, sługo? - spytała wreszcie.
- Rafen, Szlachetna Pani. Do Twoich usług.
- Dobrze się spisałeś, Rafenie. Jestem pod wrażeniem. Cudowny ogień... Rozwiń jednak to niedźwiedzie futro, chcę wygodnie ogrzać nogi.
Spełnił polecenie, przy okazji zbierając i odkładając na bok porzucone płaszcz oraz czapkę. Starannie rozłożył włochatą skórę tuż przed kominkiem. Aby to umożliwić, księżna łaskawie uniosła stopy. Postawiła je ostrożnie, z pewnym jednak wahaniem.
- To piękna skóra... Pamiętam tego niedźwiedzia, powaliliśmy go dwa lata temu razem z księciem... Udane polowanie i dobry czas... Nie chciałabym uszkodzić czy zabrudzić tak wspaniałego trofeum... A na podeszwach mam jeszcze śnieg, a raczej teraz już wodę i błoto... - zawiesiła głos.
Bez trudu domyślił się intencji szlachetnej damy, zapewne nie chodziło o to, aby po prostu pomógł ściągnąć buty.
- Pozwól, Pani, że je oczyszczę, znajdę tylko jakąś szmatkę. - Nie spieszył się jednak, aby powstać z kolan
- Zostań, nie potrzebujemy przecież żadnych szmat, czyż nie? - Upiła kolejny łyk wina, po czym odstawiła naczynie, ponownie ujmując w prawą dłoń szpicrutę. - Wystarczy twój język, sługo! - To ostatnie dodała tonem nie znoszącym sprzeciwu, kontrastującym z łaskawym dotąd sposobem prowadzenia konwersacji.
Pewne upodobania władczyni nie stanowiły aż tak wielkiej tajemnicy na plotkarskim jak zawsze dworze, rozkaz wcale go więc nie ...