Kobiety V Sophie
Data: 01.06.2018,
Autor: Malolata1, Źródło: Lol24
Przynajmniej teraz część chaotycznej, niepełnej układanki przybiera logiczniejszą postać.
Emma przyszła do mojej kancelarii, by rozwieść się ze swoim mężowym dupkiem, ponieważ on sam zarządza kancelarią, z którą niegdyś współpracowała, z naszą obecną konkurencją.
Zrządzenie losu, ale nienawidzę Scotta.
Od zawsze był cholernym dupkiem, pewnie nic a nic się nie zmieniło, sądząc po wcześniejszych opowieściach Emmy.
Tylko dlaczego?
Dlaczego ta kobieta chciała spędzić ze mną wieczór, skoro dobrze wie, że nie jestem bezpieczną postacią?
Niewiele brakowało. Jedna minuta dłużej, a chwyciłbym ją za ramiona w tym przestronnym wnętrzu i cisnął tym kruchym ciałem o ziemię.
Dlaczego tak wiele ryzykowała?
- Gerard, nasz ostatni klient chce się z tobą spotkać i omówić szczegóły tej sporej inwestycji, o której niedawno rozmawialiśmy - głos Jeremy'ego sprowadza mnie na ziemię.
Kiwam głową, chcąc jak najszybciej się go zbyć.
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej - łapie za klamkę, zamyka drzwi i siada na czarnym krześle naprzeciwko mnie. Nasze twarze znajdują się na tej samej wysokości. Dostrzegam, że zgolił brodę, a jego twarz wygląda teraz nieco młodziej.
- Jest dobrze, możesz wracać do swoich spraw - udaję, że przeglądam jakieś papiery, chociaż nawet nie mam bladego pojęcia, co właściwie znajduje się w moich dłoniach.
- Tak dobrze, że przeglądasz dokumenty do góry nogami? - jego spokojny, niski głos przywołuje irytację i orientuję się, że ma ...
... rację. Drukowane litery spoglądają na mnie żałośnie odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni.
- Ostatnio mam dużo na głowie, to wszystko - wyjaśniam, ale wiem, że Jeremy wcale nie wierzy w te bajki. Zna mnie za dobrze, za długo.
- O dwudziestej zjawię się u ciebie. Nie chcę słyszeć żadnych protestów - wyciąga w moim kierunku wskazujący palec i kiwa nim, jak zatroskana a jednocześnie wkurwiona matka. - Przyniosę dobrą wódkę - dodaje, na co prycham z rozbawieniem.
- I skończy się tak, jak ostatnio?
- Daj spokój, Gerard. Na twoim miejscu nie martwiłbym się moją pijaną postawą, a raczej chaosem w twojej głowie. Przeglądałem ostatnio dokumenty i znalazłem niewielkie błędy w niektórych papierach. Dość istotnych papierach. Ogarnij się, człowieku. Widzimy się wieczorem - poważnieje nieco, po czym wstaje z krzesła i kieruje się w stronę drzwi.
Niech to szlag. Ma rację. Ostatnio nie przykładam się do spraw, które wymagają zaangażowania i odpowiedzialności. Nie potrafię się skupić.
- A i jeszcze jedno - przyjaciel zatrzymuje się w progu i odnajduje wzrokiem moją twarz. - Nie zapraszaj na wieczór żadnej zdziry. Dobrze wiesz, że tego nie lubię - dodaje, co rozbawia mnie na tyle, że zapominam o nieprzyjemnościach.
Wpadam przed spotkaniem z przyjacielem do pobliskiego sklepu, by zaopatrzyć lodówkę, a przy okazji nachodzi mnie ochota, by zrobić smaczną sałatkę na męski wieczór.
Jestem pewien, że nie powstrzymam Jeremy'ego przed uporczywymi pytaniami i niepotrzebnymi radami ...