-
Kobiety V Sophie
Data: 01.06.2018, Autor: Malolata1, Źródło: Lol24
... dobrego ojca, ale chociaż w ten sposób będę mógł mu zapchać usta. Pakuję paprykę do koszyka, analizując w głowie, co będzie mi jeszcze potrzebne. Rozglądam się po sklepie, zauważając różne, ciekawe produkty, ale to wszystko staje się nieistotne, kiedy dostrzegam kobiecy, piękny uśmiech. Emma. Bez zastanowienia podąża w moim kierunku, ciągnąc za sobą wypełniony po brzegi, niebieski koszyk. - Cóż za spotkanie - melodyjne słowa wyprzedza jej cholernie dobry zapach. To chyba delikatna woń kokosu. - Zakupy przed imprezą? - odwzajemniam uśmiech, spoglądając na koszyk, który ledwo co wytrzymuje na kółkach. - Przed imprezą? - jej śmiech sprawia, że zapominam, gdzie jesteśmy. - To zakupy na kilka dni. W obecnym czasie nie planuję żadnego przyjęcia - dodaje, wzruszając ramionami. - Jak powrót wczorajszej nocy? Zamówiłeś taksówkę? Mam wrażenie, że duszę się zasysanym przez płuca powietrzem. Mam wrażenie, że tonę, jak Titanic, czując, jak lodowata woda nie pozwala mi myśleć o niczym innym. Czuję, że zdradziłem siebie, choć przecież wcale nie powinienem się tak czuć. Moje milczenie sprawia, że Emma marszczy czoło. - Zrobiłem sobie mały spacer - odpowiadam zgodnie z prawdą, sprawiając, że jej rysy twarzy powracają znów do znajomego rozpogodzenia. - Spacer w środku nocy. Bardzo mądrze, Gerard. Pozwolił ci ostudzić to, co wyraźnie wrzało? - czuję, że ten uśmiech wywołuje dziwne mrówki w ciele, które gryzą mnie i szczypią. Przypominam sobie krzyczącą ...
... nieznajomą, jej duże usta i jęki. Czy pozwolił ostudzić? Wspominam w głowie nic nieznaczący orgazm, bezradność po i łzy na policzkach, których sam przed sobą wciąż się wstydzę. - A widać, żeby dalej wrzało? - umyślnie chcę ją sprowokować, aby nie mogła dostrzec przemykającego smutku w moim spojrzeniu. Takiego Gerarda poznała, takiego ma zapamiętać. - Widzę pustkę. Niekończącą się pustkę, której nie da się opisać słowami, Gerard - znów rozkłada mnie na łopatki i zastanawiam się czy jest coś, czego ta kobieta nie potrafi. - Zadzwonię do ciebie jutro w sprawie rozwodu. Zebrałam wszelkie papiery i chciałabym ci je pokazać - zmienia temat, pozwalając mi pozbierać się po wcześniejszej analizie. Kiwam głową. - Do zobaczenia - rzucam, chcąc jak najszybciej zniknąć jej z oczu, a mimo to czuję, jak odprowadza mnie wzrokiem, kiedy podążam do kas. Faktycznie, Jeremy przyniósł wódkę. Sporo wódki. Dużo wódki. Gdybyśmy napełnili nią wannę, byłaby to na pewno niezapomniana kąpiel. - Do reszty zgłupiałeś - śmieję się pod nosem, doprawiając sałatkę i stawiam ją na blacie. Przyjaciel puszcza moją uwagę mimo uszu. - I co, nie zaprosiłeś żadnej zdziry, prawda? - wyciąga z barku dwie szklanki i zabiera się do robienia drinków. Tak, można śmiało stwierdzić, że czuje się tu, jak u siebie. Wcale mi to nie przeszkadza, w końcu znamy się już dobre piętnaście lat. - Przyjdzie jedna czarnulka - odwracam się tyłem do niego, udając, że sprzątam po przygotowaniach tej ...