-
Największy dom publiczny cz. 1
Data: 12.09.2019, Kategorie: Inne, Autor: Adam Krawiec, Źródło: SexOpowiadania
... oczom ukazały się ośnieżone drzewa,jakby w równych odstępach,od raxu przyszedł jej na myśl sad albo ogrófd.-jesteśmy !! cieszycie się??-oswobodził nas od katuszy benjamin,który pozwolił sobie zdjąć maskę,ich oczom ukazał się chudy,szpakowaty mężczyzna w średnim wieku,jednak w strasznym stanie jeśli chodzi o zmarszcki.-zatrzymaj się gdzieś tu eliott.-eliott jak miał zrobić tak zrobił.auto się zatrzymało. dzieci poczuły przypływ nadzieii. wreszcie to się skończy myśleli.benjamin i eliott bardzo szybko i boleśnie wywlekli ich z samochodu.-całą tapicerę ście mi zasrali potem małe złamasy....-obruszył się groźnie benjamin.-małe chuje jakbym mógł to bym was tak wyjebał tą deską ,że by wam dupy odleciał tak bym wam nią przypierdolił małe cioty....--jak ty mówisz do naszych dzieci!!-odezwał się starszy,kobiecy głos.oczom wywleczony na śnieg młodych ukazała się podstarzała ,zchuda,owinięta drogim futrem pani.-bierzcie pieniądze i prosze opóścić nasze terytorium.-rzekła stanowczo.-terytorium....jak jakieś mrówki jebane....-pani nie skwitowała.wyglądała jakby była przyzwyczajona,nie,że dała sobą pomiatać.-witajcie dzieci.-samochód odjechał.niedaleko.zatrzymał się gdy podbiegł doń ubrany w frak poanicz o szlacheckiej twarzyty. mimo twarzy wyglądał na szofera albo sługe. przez otworzone okno wręczył łapaczom worek brzęczoący w środku.auto jak się zatrzymało tak odjechało.automatyczna brama otwarła się przed nim szereko i jak w więziennych mórach szybko zamkneła. tak szybko,że prawie ...
... trzasła o siebie.jakiś ktoś oraz panicz we fraku podbiegł do związanych. kiedy ich odwiązywali wyglądali jakby ich ruchy miały przepraszać za wyrządzoną krzywdę.-wybaczcie mi....a raczej im....to bardzo prymitywni luzie.-oznajmiła nam stanowczym ale przpraszającym tonem pani w futrze.kiedy ich rozwiązano zaprowadzono do śrdoka wielkiego,murowanego i wyglądaącego na stary domu.domu....ba....wielkiego dworku,dworu !! wyglądało to jakby wkraczali do renesansowego zamku.przywitały ich bogato zdobione wrota i gigantyczny halowaty korytarz za nimi. od korytarza odchodziłuy liczne przejścia w boki i pokoje. na końcu były niewyskokie schody i wielkoie okno z jakby wygrawerowaną w szybie....nagą kobietą????obok wejścia było coś na wzór recepcji,a może to była recepcja????-chodźcie za mną.-dzieci były zdziwioone.traktowano ich jakby jak ....gości....lojaowaty szlachcic zajoł miejsce za ladą recepcji.....mineli jedne dębowe,półkorągłe dzrwi.potem drógie i trzecie. przy czwartych pani się zatrzymała. westchneła przyjaźnie a dzieci poczuły się nagle dziwnie bezpiecznie.-oto wasz pokój.-uśmiechneła się pani tak przyjaźnie jak niewiem kto.-wejjdzcie i rozgoście się,tylko narazie nie wychodzcie.zaraz przyjde do was lub wyśle kamerdynera.prosze,śmiało,nie wstydzcie się.to wasza kwatera na tę i następoną noc.-nieśmiało czwórka zaniepokojonych a jednocześnie uspokojonych młodych podeszła do cięrżkiej klamki.drzwi były dopradwy pięknie zdobione. na górze ich widniał napis na złotej,czterokątnie ...